Dakar pod napięciem. Elektryczne buggy wystartuje w Dakarze 2012!

ProDakar_01Na starcie rajdu Dakar stawały już najprzeróżniejsze pojazdy. Od Rolls-Royce’a po dwusilnikowego Citroena 2CV. Ale jeszcze nigdy w tym najdłuższym maratonie terenowym na świecie nie odważył się wystartować pojazd… elektryczny. W 2012 wyczynu tego spróbuje dokonać McRae ProDakar 4x2, który spośród rywali wyróżniać się będzie zerową emisją dwutlenku węgla i … niemal bezszelestną pracą silnika.

ProDakar już istnieje, a nawet wie, jak dotrzeć do mety Dakaru. Jego wersja spalinowa dwukrotnie z powodzeniem przemierzała całą trasę rajdu, udowadniając wytrzymałość prototypowej konstrukcji buggy. 3-cylindrowy silnik o pojemności 1049 ccm i mocy 142 koni mechanicznych z powodzeniem radził sobie z lekkim, zaledwie 650-kilogramowym pojazdem. ProDakar rozpędzał się do 155 km/h i za nic sobie miał wszelkie nierówności, korzystając z topowych amortyzatorów Reiger Racing.

Dla szefa zespołu Alistera McRae (brata słynnego Colina McRae) oraz znakomitego rajdowca Tima Coronela było to jednak za mało. Kolejnym wyzwaniem, jakiego się podjęli, było stworzenie w pełni elektrycznej rajdówki, która nie tylko poradzi sobie z bezlitosną trasą o długości 9 tysięcy kilometrów, ale zarazem będzie konkurencyjna wobec innych pojazdów.
ProDakar_02
Jak łatwo się domyślić, głównym i w zasadzie jedynym problemem było wyszukanie optymalnej jednostki napędowej oraz pojemnego źródła energii, bez której ani rusz. W założeniu silnik musiał być więc wystarczająco mocny i wytrzymały, a jednocześnie nie mógł wymagać potężnych baterii, które stanowiłyby balast dla pojazdu.

Team McRae we współpracy z holenderską firma All Green Vehicles oraz Uniwersytetem Technicznym z Delft wybrali ostatecznie motor o mocy 268 KM (200 kW), którego osiągi w porównaniu z oryginalną jednostką prezentują się wręcz imponująco. Gdyby nie ogranicznik, kierowca dysponowały niesamowitym momentem obrotowym 2000 Nm. A to wszystko wyciśnięte z silnika ważącego mniej niż 40 kg.

Silnik to jedno, ale większym problemem jest zasięg takiego pojazdu uzależniony od zmagazynowanej w nim energii. Konstruktorzy postawili na litowo-jonową baterię o niebagatelnej pojemności 54 kWh. Kierowca w zależności od warunków będzie miał możliwość wyboru jednego z trzech planów zasilania: eco, standard i „gaz do dechy”. Elektryczny ProDakar to jednak nie tylko pożeracz energii, ale również jej… producent. W samochodzie zainstalowane zostaną specjalne hamulce oraz amortyzatory umożliwiające ProDakar_03odzyskiwanie energii.  Będzie to jednak tylko kropla w morzu potrzeb. Rajdówka po dotarciu do obozu będzie musiała w krótkim czasie odzyskać pełny potencjał energetyczny. Zespół rozważa więc dwie alternatywy: zastosowanie ładowarki „Level 3”, która pozwalałaby znacząco zredukować czas ładowania (do 30 minut), lub… najprostszą pod słońcem wymianę baterii na nowe, w pełni naładowane.

- Chcemy zmierzyć się z tym wyzwaniem – mówi Tim Coronel. – Jazda elektrycznym wozem to świetna zabawa, pomyślcie tylko o jego momencie obrotowym! Jedyne, czego będzie mi brakować, to odgłosu z rury wydechowej…

Trudno nie kibicować tak innowacyjnemu i śmiałemu przedsięwzięciu. Kto wie, czy za kilkanaście-kilkadziesiąt lat nie doczekamy się elektryczno-elektryzującego zwycięzcy rajdu Dakar?

Text: Arek Kwiecień, fot. ProDakar