Dla fanów brytyjskiej terenówki, będącej ikoną off-roadu, wiadomość ta będzie jak grom z jasnego nieba. Land Rover zastanawia się poważnie nad przyszłością modelu Defender. Jednym z rozwiązań, na szczęście – podobno – najmniej prawdopodobnym, jest całkowite zakończenie produkcji Defa.

Kierunek, który obierze Land Rover, a w zasadzie jego indyjski właściciel, czyli Tata, poznamy być może już we wrześniu – na salonie motoryzacyjnym we Frankfurcie ma zostać zaprezentowany model koncepcyjny zupełnie nowego Defendera. Nie wiadomo jednak, czy wejdzie on do produkcji seryjnej.

Land Rover zna wartość Defendera, który na całym świecie utożsamiany jest z niezniszczalnym pojazdem użytkowym. O jego los póki co możemy być spokojni, ale tylko do nieodległego już roku 2015, do którego obowiązuje obecna norma emisji spalin Euro V. Co będzie dalej – nie wiadomo. I nad tym właśnie głowi się obecnie producent. Tym bardziej że opłacalna jest dla niego sprzedaż co najmniej 60-80 tysięcy egzemplarzy rocznie; w ubiegłym roku nabywców znalazło zaś tylko 18 tysięcy Defenderów. Może to znak, że czas już na odważne decyzje dotyczące modernizacji modelu?

Mówi się, że nowy Defender, którego projekt zobaczymy we Frankfurcie, może być zbudowany na zupełnie nowej platformie (czy oznacza to jeszcze sztywną ramę?) lub będzie korzystać z podwozia (niektórzy chwycą się za głowę…) Discovery 4. Drugie rozwiązanie oznacza zwiększenie kosztów produkcji, ale celem jest przeciągnięcie szerszej klienteli, która dziś omija szerokim łukiem spartański pojazd, wybierając nowocześniejsze SUV-y. Tylko czym Defender będzie się wówczas różnił od Disco?

Jakby komuś było mało tych hiobowych wieści, oto kolejna: Tata rozważa budowę nowej fabryki Land Rovera, która może zostać ulokowana w… Chinach. No comments.

Cóż, decyzje jeszcze nie zapadły. Fanom klasycznych Land Roverów pozostaje tylko się modlić. Już we wrześniu okaże się, czy stanie się cud, czy też – przynajmniej dla niektórych – nastąpi koniec świata.
AreK