TERENOWO.PL to założony w 2007 roku portal motoryzacyjny poświęcony pojazdom i sportom off-roadowym. Popieramy wyłącznie legalną jazdę w terenie, sprzeciwiając się bezmyślnemu niszczeniu przyrody, rozjeżdżaniu szlaków turystycznych i płoszeniu zwierząt. Chcesz pokazać, jakim jesteś off-roaderem? Zapisz się na rajd i stań do rywalizacji z innymi zawodnikami.
57 kilometrów – odcinki specjalne o takiej długości nie budzą większego wrażenia na zawodnikach startujących w rodzimych RMPST (no chyba że muszą je pokonać cztero-, pięciokrotnie w ciągu dnia), a co dopiero na światowej klasy rajdowcach pokroju Peterhansela, Hołowczyca czy Gordona. Wydawało się, że premierowy oes Dakaru 2012 minie jak z bicza strzelił i wyłoni jedynie kolejnością startową do kolejnego etapu, ale nieoczekiwane życie zaczęło pisać scenariusz godny samego Hitchcocka. Zaczęło się więc od trzęsienia ziemi, a po nim – mamy nadzieję – napięcie będzie już tylko rosnąć…
ZOBACZ TAKŻE: Na żywo z etapu I: Mar del Plata - Santa Rosa de la Pampa | Dakar 2012 - komentarze po I etapie
W połowie pierwszego odcinka Dakaru 2012 płomienie strawiły nowiuteńkiego Volvo PEWANO, w którym po roku wytężonych przygotowań (rajdówkę zbudowano od zera) za kierownicą zasiadał Alfie Cox – jeden z potencjalnych faworytów rajdu. Winę za to ponosi prawdopodobnie nieszczelność jednego z układów – wyciekający płyn zapalił się, a pożar w mgnieniu oka rozprzestrzenił się na cały samochód. Nawiasem mówiąc, Cox żartował przed zawodami, że pecha ma wyłącznie 6 stycznia – w dniu swych urodzin…
Szczęścia na pierwszym etapie nie miał również obrońca tytułu w klasie samochodów – Nasser Al-Attiyah. 2 kilometry przed metą oesu jego Hummer zatrzymał się z powodu kłopotów z ciśnieniem oleju. Gdy silnik zgasł, nie chciał już więcej zapalić. Z opresji wyratował Al-Attiyaha dopiero jego kolega z zespołu – Robby Gordon, który na holu zaciągnął go do mety. Strata blisko 10 minut do zwycięzcy etapu to w Dakarze drobnostka, ale nie wiadomo jeszcze jak poważna jest to awaria i czy uda się ją całkowicie wyeliminować.
Na tle Volvo i Hummera postawa faworyzowanych MINI przypomina raczej operę mydlaną, w której nic się nie dzieje i wszystko jest całkowicie przewidywalne. Podobnie jak zespół Volkswagena w poprzednich latach, kierowcy X-Raid dali prawdziwy pokaz mocy, zajmując trzy pierwsze miejsca: Leonid Novitskiy finiszował przed Krzysztofem Hołowczycem i Stephanem Peterhanselem. Sygnał, że należy się z nimi liczyć dali również Giniel de Villiers i Orlando Terranova w Toyotach, Carlos Sousa w Great Wallu, Christian Lavieille w Proto Dessoude, a także Bernhard Ten Brinke w Mitsubishi Racing Lancerze, którzy finiszowali w pierwszej dziesiątce – czyli bez większych zaskoczeń. Trzeba jednak zauważyć, że gdyby nie konieczność wyciagnięcia ręki do Al-Attiyaha, etap mógłby wygrać Robby Gordon, który pomimo akcji holowniczej stracił do zwycięzcy zaledwie 49 sekund.
Trzy pozostałe polskie załogi samochodowe uplasowały się na miejscach: 70. (Małysz/Marton), 118. (Beaupre/Lisicki) oraz 153. (Gryszczuk/Krawczyk) - na 155 sklasyfikowanych.
Najszybszym motocyklistą pierwszego etapu był Chilijczyk Francisco Lopez, który wcześniej cieszył się, że w ogóle mógł stanąć na starcie Dakaru. W maju 2011 podczas Rajdu Tunezji „Chaleco” miał poważny wypadek, w którym złamał m.in. kostkę i rękę. Po 6 operacjach i długiej rekonwalescencji udało mu się powrócić do zdrowia, ale 36. lokata, którą zajął na jesiennym Rajdzie Faraonów, nie nastrajała optymizmem. Cudowne ozdrowienia – jak widać – jednak się zdarzają. Kierowca Aprilli wykręcił w niedzielę najlepszy czas, pokonując o 14 sekund Marka Comę i o 27 sekund walczącego na „własnym boisku”, Argentyńczyka Javiera Pizzolito. Jako czwarty finiszował Amerykanin Quinn Cody, którego motocykl tuż przed rajdem wylądował omyłkowo w Limie, a pierwszą piątkę zamknął Kuba Przygoński.
Koledzy Przygońskiego z zespołu Orlen Team zajęli miejsca 24. (Dąbrowski) i 48. (Czachor), ale ich strata do prowadzącego jest niewielka – ledwie kilkuminutowa.
Cieniem na obraz rywalizacji w klasie quadów kładzie się wciąż decyzja sędziów, którzy wykluczyli z klasyfikacji generalnej pojazdy niespełniające wymogów nowego regulaminu. Łukasz Łaskawiec, który mógłby świętować drugi czas odcinka, nie jest wymieniony nawet w oficjalnych raportach z rajdu… Według nich zwycięzcą etapu jest Urugwajczyk Sergio La Fuente, a kolejne miejsca zajęli Argentyńczycy: zwycięzca Dakaru 2010 Marcos Patronelli oraz Tomás Maffei. Pokrzywdzeni zawodnicy (w tym cała trójka Polaków: Łaskawiec, Sonik i Albinowski) wciąż składają odwołania – a nuż coś wskórają?
Bardzo ciekawie zapowiada się tegoroczna rywalizacja w klasie ciężarówek – po abdykacji Chagina i Kabirova wygląda na to, że Kamaz nie jest już tak silny jak niegdyś. Najlepszy z kierowców rosyjskich ciężarówek, Kazach Artur Ardavichus (będący zresztą prywatnym kierowcą) był dopiero piąty. Popis jazdy dały za to ekipy MAN-a oraz Iveco. Najlepszy czas wywalczył Marcel Van Vliet w MAN-ie, któremu po raz drugi w karierze udało się zwyciężyć Dakarowy oes – zresztą dokładnie ten sam, który wygrał w 2009 roku.
Najlepszy z polskich ciężarowców – Józef Cabała, jadący czeskim Liazem – zajął 27. miejsce. Tercet Baran – Białowąs – Górecki był 45., a team Szustkowscy-Kazberuk, który po drodze stracił kilkanaście minut w wyniku zakopania się na wydmach – 56.
Na etap drugi – Santa Rosa de la Pampa do San Rafael – który zostanie rozegrany w poniedziałek, złożą się 486-kilometrowa dojazdówka i ponad 290-kilometrowy odcinek specjalny. Pierwszy motocyklista startuje o 5 rano (czasu lokalnego), samochody o 6:49. Trasę rywalizacji poprzedza długa dojazdówka, następnie na zawodników czeka bardzo szybka partia, na której będą musieli być bardzo skoncentrowani. Po szybkich zakrętach i twardej nawierzchni na odcinku specjalnym pojawią się wydmy.
Text: Arek Kwiecień, fot. Speedbrain, SPEED Energy Racing, Team De Rooy, Loprais Team, Danie van Jaarsveld, Andre Chaco, X-Raid, Maindru, ASO
W połowie pierwszego odcinka Dakaru 2012 płomienie strawiły nowiuteńkiego Volvo PEWANO, w którym po roku wytężonych przygotowań (rajdówkę zbudowano od zera) za kierownicą zasiadał Alfie Cox – jeden z potencjalnych faworytów rajdu. Winę za to ponosi prawdopodobnie nieszczelność jednego z układów – wyciekający płyn zapalił się, a pożar w mgnieniu oka rozprzestrzenił się na cały samochód. Nawiasem mówiąc, Cox żartował przed zawodami, że pecha ma wyłącznie 6 stycznia – w dniu swych urodzin…
Szczęścia na pierwszym etapie nie miał również obrońca tytułu w klasie samochodów – Nasser Al-Attiyah. 2 kilometry przed metą oesu jego Hummer zatrzymał się z powodu kłopotów z ciśnieniem oleju. Gdy silnik zgasł, nie chciał już więcej zapalić. Z opresji wyratował Al-Attiyaha dopiero jego kolega z zespołu – Robby Gordon, który na holu zaciągnął go do mety. Strata blisko 10 minut do zwycięzcy etapu to w Dakarze drobnostka, ale nie wiadomo jeszcze jak poważna jest to awaria i czy uda się ją całkowicie wyeliminować.
Na tle Volvo i Hummera postawa faworyzowanych MINI przypomina raczej operę mydlaną, w której nic się nie dzieje i wszystko jest całkowicie przewidywalne. Podobnie jak zespół Volkswagena w poprzednich latach, kierowcy X-Raid dali prawdziwy pokaz mocy, zajmując trzy pierwsze miejsca: Leonid Novitskiy finiszował przed Krzysztofem Hołowczycem i Stephanem Peterhanselem. Sygnał, że należy się z nimi liczyć dali również Giniel de Villiers i Orlando Terranova w Toyotach, Carlos Sousa w Great Wallu, Christian Lavieille w Proto Dessoude, a także Bernhard Ten Brinke w Mitsubishi Racing Lancerze, którzy finiszowali w pierwszej dziesiątce – czyli bez większych zaskoczeń. Trzeba jednak zauważyć, że gdyby nie konieczność wyciagnięcia ręki do Al-Attiyaha, etap mógłby wygrać Robby Gordon, który pomimo akcji holowniczej stracił do zwycięzcy zaledwie 49 sekund.
Trzy pozostałe polskie załogi samochodowe uplasowały się na miejscach: 70. (Małysz/Marton), 118. (Beaupre/Lisicki) oraz 153. (Gryszczuk/Krawczyk) - na 155 sklasyfikowanych.
Najszybszym motocyklistą pierwszego etapu był Chilijczyk Francisco Lopez, który wcześniej cieszył się, że w ogóle mógł stanąć na starcie Dakaru. W maju 2011 podczas Rajdu Tunezji „Chaleco” miał poważny wypadek, w którym złamał m.in. kostkę i rękę. Po 6 operacjach i długiej rekonwalescencji udało mu się powrócić do zdrowia, ale 36. lokata, którą zajął na jesiennym Rajdzie Faraonów, nie nastrajała optymizmem. Cudowne ozdrowienia – jak widać – jednak się zdarzają. Kierowca Aprilli wykręcił w niedzielę najlepszy czas, pokonując o 14 sekund Marka Comę i o 27 sekund walczącego na „własnym boisku”, Argentyńczyka Javiera Pizzolito. Jako czwarty finiszował Amerykanin Quinn Cody, którego motocykl tuż przed rajdem wylądował omyłkowo w Limie, a pierwszą piątkę zamknął Kuba Przygoński.
Koledzy Przygońskiego z zespołu Orlen Team zajęli miejsca 24. (Dąbrowski) i 48. (Czachor), ale ich strata do prowadzącego jest niewielka – ledwie kilkuminutowa.
Cieniem na obraz rywalizacji w klasie quadów kładzie się wciąż decyzja sędziów, którzy wykluczyli z klasyfikacji generalnej pojazdy niespełniające wymogów nowego regulaminu. Łukasz Łaskawiec, który mógłby świętować drugi czas odcinka, nie jest wymieniony nawet w oficjalnych raportach z rajdu… Według nich zwycięzcą etapu jest Urugwajczyk Sergio La Fuente, a kolejne miejsca zajęli Argentyńczycy: zwycięzca Dakaru 2010 Marcos Patronelli oraz Tomás Maffei. Pokrzywdzeni zawodnicy (w tym cała trójka Polaków: Łaskawiec, Sonik i Albinowski) wciąż składają odwołania – a nuż coś wskórają?
Bardzo ciekawie zapowiada się tegoroczna rywalizacja w klasie ciężarówek – po abdykacji Chagina i Kabirova wygląda na to, że Kamaz nie jest już tak silny jak niegdyś. Najlepszy z kierowców rosyjskich ciężarówek, Kazach Artur Ardavichus (będący zresztą prywatnym kierowcą) był dopiero piąty. Popis jazdy dały za to ekipy MAN-a oraz Iveco. Najlepszy czas wywalczył Marcel Van Vliet w MAN-ie, któremu po raz drugi w karierze udało się zwyciężyć Dakarowy oes – zresztą dokładnie ten sam, który wygrał w 2009 roku.
Najlepszy z polskich ciężarowców – Józef Cabała, jadący czeskim Liazem – zajął 27. miejsce. Tercet Baran – Białowąs – Górecki był 45., a team Szustkowscy-Kazberuk, który po drodze stracił kilkanaście minut w wyniku zakopania się na wydmach – 56.
Na etap drugi – Santa Rosa de la Pampa do San Rafael – który zostanie rozegrany w poniedziałek, złożą się 486-kilometrowa dojazdówka i ponad 290-kilometrowy odcinek specjalny. Pierwszy motocyklista startuje o 5 rano (czasu lokalnego), samochody o 6:49. Trasę rywalizacji poprzedza długa dojazdówka, następnie na zawodników czeka bardzo szybka partia, na której będą musieli być bardzo skoncentrowani. Po szybkich zakrętach i twardej nawierzchni na odcinku specjalnym pojawią się wydmy.
Text: Arek Kwiecień, fot. Speedbrain, SPEED Energy Racing, Team De Rooy, Loprais Team, Danie van Jaarsveld, Andre Chaco, X-Raid, Maindru, ASO
Klasyfikacja generalna rajdu Dakar 2012 - po I etapie: