Hungarian Baja 2010: czasem słońce, czasem deszcz

HB2010Rosjanin Boris Gadasin, największy rywal Krzysztofa Hołowczyca w walce o Puchar FIA w rajdach cross-country baja, zwyciężył w rajdzie Sweet-Milk HunGarian Baja 2010. Polak stracił szansę na wygraną w sobotę, gdy jego Nissan wpadł na drzewo.

Specjalnie dla Terenowo.pl: z Krzysztofem Hołowczycem rozmawiamy o BMW X-Raid i rajdzie Dakar 2011

Hołowczyc był głównym faworytem zawodów na Węgrzech, które w tym roku przeniesione został z malowniczych okolic Veszprem w dużo mniej malownicze, rolniczo-leśne krajobrazy regionu Dabas. Hołek pewnie zwyciężył piątkowy, siedmiokilometrowy superoes, tym samym zapewniając sobie pierwszą pozycję startową na sobotnich odcinkach. W piątek jednak na Węgrzech było gorąco i słonecznie, a Nissan Orlen Teamu, obuty w opony All Terrain, znakomicie sprawował się na szybkiej i krętej trasie. Hołowczyc jednak już wtedy niepokoił się, co czeka go nazajutrz. - Prognoza pogody na jutro przewiduje bardzo obfite opady deszczu – mówił. – Będziemy przecierali szlak, a jeśli będzie na nim dużo wody, to może być ciężko. Ja, jako kierowca priorytetowy FIA, nie mogę zmieniać opon, więc istnieje realne zagrożenie, że na odcinek specjalny wyruszę na kołach kompletnie nieprzystosowanych do warunków. Wierzę jednak, że prognoza się nie sprawdzi…

Niestety tym razem meteorolodzy nie mylili się. Czarne chmury, które w nocy z piątku na sobotę nadciągnęły nad Węgry, przyniosły deszcz i ochłodzenie. Trasa zrobiła się błotnista i bardzo śliska, powodując, że rozpędzone auta kierowcy z trudem utrzymywali w ryzach. Jedynym pocieszeniem dla Hołowczyca był fakt, że trójka jego najgroźniejszych rywali: Boris Gadasin, Bogdan Novitskiy oraz Matthias Kahle – jako kierowcy priorytetowi FIA – również zmuszeni byli do używania zdeklarowanych wcześniej AT-eków.

Rajdy cross-country nie pozwalają jednak na niespieszną jazdę. Mimo „tańczącego” na błocie auta Hołek w sobotę jechał świetnie, zajmując na kolejnych oesach wysokie pozycje (m.in. 2. czas na OS2 i 1. czas na OS3). Niestety ponad 90-kilometrowy OS4 skończył się dla niego fatalnie:  - Udawało nam się coraz szybciej jechać, ale to było poza granicami rozsądku – opowiadał Hołowczyc. - Uderzyliśmy w małe drzewka, które jednak na tyle uszkodziły nam przód auta, że nie mogliśmy kontynuować jazdy. Mogę tylko się złościć, że są takie przepisy, które zmusiły nas do jazdy na oponach zupełnie nieprzystosowanych do panujących warunków.

Podobna „przygoda” spotkała również Kahlego. Obaj Rosjanie szczęśliwie dotarli do mety sobotniego etapu.

W niedzielę – jak na złość – na Węgrzech znów zrobiło się przepięknie. Polaków już niestety nie było w rajdzie – Hołek pojechał do domu, by przygotowywać się do przyszłotygodniowego Baja Poland. Z zawodów w sobotę wycofał się również  Klaudiusz Rostowski, w którego quadzie awarii uległa skrzynia biegów. W tej sytuacji Boris Gadasin pojechał na luzie, w cuglach wygrywając trzy ostatnie oesy i tym samym triumfując w rajdzie. Dzięki temu kierowca G-Proto ma obecnie 8 punktów przewagi nad Hołowczycem w klasyfikacji Pucharu FIA. Do zakończenia rywalizacji pozostał już tylko jeden rajd – Baja Portalegre (28.10.2010).

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro