Mały rycerz, czyli Jimik z potencjałem wg PROXCARS

Seryjne Suzuki Jimny to jeden z nielicznych już samochodów, który z czystym sumieniem wciąż może być nazywany terenówką (a nie SUV-em), o czym decyduje fabryczne zastosowanie m.in. reduktora czy sztywnych mostów. Nieprzypadkowo więc Jimny jest zarazem wdzięcznym materiałem do budowy prawdziwej zmoty przeprawowej, którą można zrealizować w najprzeróżniejszych wariantach. Serwis PROXCARS Adama Szelerskiego, znanego m.in. z budowy słynnej Kopary, opuścił niedawno taki właśnie ciekawie zmotany „Jimik”. Z dużym potencjałem!

ZOBACZ TAKŻE: Suzuki Chimi Ewy i Jacka Prowadziszów – fioletowy klonów pierwowzór | Suzuki Maja Jacka Ambrozika i Mariusza Borowskiego - mistrz wagi lekkiej

Budowa auta trwała blisko rok i przebiegła w dwóch etapach, bowiem w międzyczasie, jesienią ubiegłego roku zrodziła się „nowa koncepcja” silnikowa. Na początku powstał „stworek” z klatką przestrzenną zintegrowaną z ramą, wyposażony w szersze (od Suzuki) mosty Toyoty (z blokadami ARB), 35-calowe opony Silverstone i dwie wyciągarki. W zawieszeniu pracowały amortyzatory KING-a 2.0 o 12-calowym skoku, które zostały wybrane i dostrojone boską ręką Dominika Samosiuka z 4xDrive. Prędkość auta temperowały czterotłoczkowe zaciski hamulcowe. W trudny teren Jimik wybierał się uzbrojony w dwie wyciągarki – mechaniczną BRDM i elektryczną Superwinch 9.0. Napęd do „mechanika” był wyprowadzony za pomocą przystawki odbioru mocy z reduktora Samuraia (z przełożeniami Calmini). I... tylko silnik pozostał oryginalny, a więc był to seryjny benzyniak o pojemności 1.3 l.

ETAP I:

- Po zakończeniu prac „zgrubnych” autko miało przez właściciela zostać ubrane już tylko w gadżety... - opowiada Adam Szelerski. -  Ale wtedy zrodził się pomysł zwiększenia mocy...

Kręcenie silnika nie miało sensu – potrzebne było dużo większe serducho. Jimik z powrotem trafił na warsztat, gdzie rozpoczęła się operacja przeszczepu 6-cylindrowej jednostki BMW 2,8 o mocy 195 KM. Dalsze wypadki potoczyły się lawinowo... Wraz z silnikiem zaimplantowano 5-biegową skrzynię i sprzęgło spiekowe. Najważniejszą zmianą była jednak nowa skrzynia rozdzielcza Robura, która wymusiła od konstruktorów wprowadzenie znacznych  modyfikacji w klatce i ramie pojazdu.

Po tak ważkich przeróbkach reszta wydaje się już drobnostką. Auto otrzymało 80-litrowy aluminiowy bak paliwa, wydajną chłodnicę z pompą elektryczną wody, którą orzeźwiają dwa wentylatory SPAL, oraz 2-calowy wydech INOX ze stali nierdzewnej. Zewnętrznych kształtów marki nieodgadnionej nabrał za sprawą aluminiowego poszycia „à la karbon”. Ponadto z przodu zamontowano lampy ksenonowe, a na dachu i z tyłu auta pojawiły się X-LED-y. Na bęben wyciągarki mechanicznej założono linę stalową, a w elektrycznej – syntetyka z wyprowadzeniem na dach i tył.

Otwarta kabina została uodporniona na działanie wody i błota – cała instalacja elektryczna jest wodoodporna, podobnie jak wskaźnik LCD umieszczony przed oczami kierowcy. Na desce umieszczono dwa sparowane metromierze. Całość dopełniają typowe osprzęty bezpieczeństwa topowych firm: OMP, SPARCO i RSS.

Gotowy do rajdu Jimik waży 1380 kg, co przy mocy blisko 200 KM pozwala mu pędzić po szutrze z prędkością – uwaga! – 182 km/h (przypomnijcie sobie, jaki był domniemany rekord prędkości w terenie...).  Auto zostało pieczołowicie wyważone w stosunku 50/50, przy czym pamiętano nawet o ujęciu w tych proporcjach wagi członków załogi.

- Powstał taki mały potworek... - kwituje Adam Szelerski. - Z dużym potencjałem. Właśnie przechodzi u mnie przegląd po pokonaniu pierwszego tysiąca kilometrów w terenie. Oznak zmęczenia brak, załoga uczy się auta i zobaczymy, co zwojuje.

Jest spora szansa, że mały rycerz wygra niejedną batalię.

Text: Arek Kwiecień, fot. PROXCARS

ETAP II:

Mały rycerz, czyli Jimik z potencjałem wg PROXCARS

Seryjne Suzuki Jimny to jeden z nielicznych już samochodów, który z czystym sumieniem wciąż może być nazywany terenówką (a nie SUV-em), o czym decyduje fabryczne zastosowanie m.in. reduktora czy sztywnych mostów. Nieprzypadkowo więc Jimny jest zarazem wdzięcznym materiałem do budowy prawdziwej zmoty przeprawowej, którą można zrealizować w najprzeróżniejszych wariantach. Serwis PROXCARS Adama Szelerskiego, znanego m.in. z budowy słynnej Kopary, opuścił niedawno taki właśnie ciekawie zmotany „Jimik”. Z dużym potencjałem!

Budowa auta trwała blisko rok i przebiegła w dwóch etapach, bowiem w międzyczasie, jesienią ubiegłego roku zrodziła się „nowa koncepcja” silnikowa. Na początku powstał „stworek” z klatką przestrzenną zintegrowaną z ramą, wyposażony w szersze (od Suzuki) mosty Toyoty (z blokadami ARB), 35-calowe opony Silverstone i dwie wyciągarki. W zawieszeniu pracowały amortyzatory KING-a 2.0 o 12-calowym skoku, które zostały wybrane i dostrojone boską ręką Dominika Samosiuka z 4xDrive. Prędkość auta temperowały czterotłoczkowe zaciski hamulcowe. W trudny teren Jimik wybierał się uzbrojony w dwie wyciągarki – mechaniczną BRDM i elektryczną Superwinch 9.0. Napęd do „mechanika” był wyprowadzony za pomocą przystawki odbioru mocy z reduktora Samuraia (z przełożeniami Calmini). I... tylko silnik pozostał oryginalny, a więc był to seryjny benzyniak o pojemności 1.3 l.

- Po zakończeniu prac „zgrubnych” autko miało przez właściciela zostać ubrane już tylko w gadżety... - opowiada Adam Szelerski. - Ale wtedy zrodził się pomysł zwiększenia mocy...

Kręcenie silnika nie miało sensu – potrzebne było dużo większe serducho. Jimik z powrotem trafił na warsztat, gdzie rozpoczęła się operacja przeszczepu 6-cylindrowej jednostki BMW 2,8 o mocy 195 KM. Dalsze wypadki potoczyły się lawinowo... Wraz z silnikiem zaimplantowano 5-biegową skrzynię i sprzęgło spiekowe. Najważniejszą zmianą była jednak nowa skrzynia rozdzielcza Robura, która wymusiła od konstruktorów wprowadzenie znacznych modyfikacji w klatce i ramie pojazdu.

Po tak ważkich przeróbkach reszta wydaje się już drobnostką. Auto otrzymało 80-litrowy aluminiowy bak paliwa, wydajną chłodnicę z pompą elektryczną wody, którą orzeźwiają dwa wentylatory SPAL, oraz 2-calowy wydech INOX ze stali nierdzewnej. Zewnętrznych kształtów marki nieodgadnionej nabrał za sprawą aluminiowego poszycia „à la karbon”. Ponadto z przodu zamontowano lampy ksenonowe, a na dachu i z tyłu auta pojawiły się X-LED-y. Na bęben wyciągarki mechanicznej założono linę stalową, a w elektrycznej – syntetyka z wyprowadzeniem na dach i tył.

Otwarta kabina została uodporniona na działanie wody i błota – cała instalacja elektryczna jest wodoodporna, podobnie jak wskaźnik LCD umieszczony przed oczami kierowcy. Na desce umieszczono dwa sparowane metromierze. Całość dopełniają typowe osprzęty bezpieczeństwa topowych firm: OMP, SPARCO i RSS.

Gotowy do rajdu Jimik waży 1380 kg, co przy mocy blisko 200 KM pozwala mu pędzić po szutrze z prędkością – uwaga! – 182 km/h (przypomnijcie sobie, jaki był domniemany rekord prędkości w terenie...). Auto zostało pieczołowicie wyważone w stosunku 50/50, przy czym pamiętano nawet o ujęciu w tych proporcjach wagi członków załogi.

- Powstał taki mały potworek... - kwituje Adam Szelerski. - Z dużym potencjałem. Właśnie przechodzi u mnie przegląd po pokonaniu pierwszego tysiąca kilometrów w terenie. Oznak zmęczenia brak, załoga uczy się auta i zobaczymy, co zwojuje.

Jest spora szansa, że mały rycerz wygra niejedną batalię.

Text: Arek Kwiecień