Breslau Poland 2015 - etap VIII. Upragniona meta

Po całym tygodniu zmagań w błocie, kurzu i upale, pokonaniu ponad 1500 kilometrów w terenie i  przezwyciężeniu chwil słabości zawodnicy rywalizujący w 21. edycji rajdu Breslau Poland 2015 dotarli do jego mety. Zmęczeni, niewyspani, ale szczęśliwi. Najlepsi uhonorowani zostali statuetkami w kształcie polskich granic, ale zwycięzcami czuli się wszyscy, którzy odważyli się podjąć tego wyzwania.

Finałowy, sobotni etap o długości ponad 100 kilometrów w całości wyznaczony został na terenie poligonu drawskiego. Zawodnicy klasy cross-country walczyli na czołgówkach i wąskich dróżkach leśnych, a rajdowcy z klasy ekstremalnej dodatkowo musieli zmierzyć się z kilkoma rzecznymi brodami. Organizator na ostatnim etapie nie dokręcał już śruby, ale nawet niewinnie wyglądające przeszkody stawały się czasem problemem nie do rozwiązania dla zmordowanych maszyn. Przykro było patrzeć na zrezygnowaną załogę francuskiej Gelendy, która utknęła w wodzie i nie wykazywała ochoty do dlaszej podróży, choć do mety dzieliło ją tylko 10 kilometrów. Silnik (jeśli w ogóle zapalał) pracował tylko na 3 cylindry, unimożliwiając wykorzystanie wyciągarki mechanicznej. A oba "elektryki" już dawno wyzionęły ducha... Gdy pilot auta wyciągnął z kabiny teczkę z dokumentami i zaczał się oddalać, wydawało się, że idzie na najbliższy przystanek, by jak najszybciej porzucić tę przeklętą ziemię. Jego kolega tkwił za kierownicą w niemym otępieniu pogodzony z myślą, że zostanie w tym miejscu do kolejnej edycji rajdu. Po pół godzinie usłyszeliśmy jednak znajomy dźwięk silnika żółtego MAN-a, który przybył po nieboraka powiadomiony przez lojalnego pilota. Mercedes po chwili został wyswobodzony z pułapki, co natchnęło go tak ogromnym entuzjamem, że bez narzekania odpalił motor i z rozradowaną załogą pomknął w kierunku mety!

Gdy nadeszła noc, w centrum obozu pod sceną, na której czadu dawał gitarowy zespół, Alexander Kovatchev nagrodził statuetkami zwycięzców rajdu - wśród nich również Polaków. Pierwsze miejsce w klasie ATV Extreme po raz czwarty wywalczył Remigiusz Kusy, a dwa stopnie niżej na tym samym podium stanęła gromko oklaskiwana "IronWoman", czyli Alina Kramer. Na najwyższy stopień zaproszono również załogę Krzysztofa Ostaszewskiego, który triumfował w klasie esktremalnej dużych ciężarówek i to pomimo że... z powodu awarii zwrotnicy, a potem wału napędowego jego Zetros nie ukończył ostatniego etapu! Taryfa nie zniwelowała jednak przewagi, którą wypracował na wcześniejszych etapach. Na drugim miejscu w klasie cross-country dużych ciężarówek stanęła również załoga jego syna Grzegorza.

Metę rajdu osiągnęli również Polacy startujący w klasie samochodów cross-country: Hanna Sobota i Adam Sobota (7. miejsce), a także Adam Bomba i Michał Bomba (miejsce 8.). Do samego końca walczyli również Maciej i Beata Pelcowie, którzy uplasowali się na 23. miejscu w klasie samochodów extreme. Pozostali nasi zawodnicy swój udział w rajdzie zakończyli na wcześniejszych etapach.

- W ostatnim dniu rajdu również nie ominęła nas przygoda - opowiada Maciej Pelc. - Stanęliśmy w jednym z brodów, a gdy próbowałem cofnąć, okazało się, że jakaś "ciśnieniowa" załoga z Francji zatrzymała się dosłownie pół metra za nami. Rajd kończymy więc z porządnie wgiętymi drzwiami do bagażnika, które nie chcą się nawet otworzyć! Tegoroczna edycja "Breslau" była bardzo ciekawa, inna niż w tamtym roku. Pojawiły się nowe tereny i bardzo podniósł się poziom trudności. Najmocniej dały nam w kość odcinki w Biedrusku, na których walczyliśmy z błotną mazią. Z kolei w Niemczech, na kopalni, mieliśmy wrażenie, że organizator przeniósł na chwilę rajd na... księżyc. Mówiłem wcześniej, że nie planujemy przebudowy naszego Patrola, ale przed kolejnym rajdem (prawdopodobnie MT Series) postanowiliśmy przenieść jednak chłodnicę do tyłu, bo z przodu zupełnie nie zdaje egzaminu. Nie kusi nas jednak ściganie Jamesa Marsdena, który wygrał naszą klasę, bo wtedy musielibyśmy kompleksowo zmodyfikować nasze auto, założyć mechanika, wymienić wiele podezspołów.... Tak zaczyna się sławny wyścig zbrojeń. A my jeździmy dla przyjemności i największą frajdę sprawiło nam przekroczenie bramy z napisem "meta"!

text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro