Breslau Poland

Breslau Poland (134)

Polacy jak co roku wystąpili w głównych rolach podczas maratonu Balkan Offroad Rallye, czyli bałkańskiej wersji „naszego” Breslau Poland. Znakomicie wypadli zwłaszcza Adam i Michał Bomba, którzy za kierownicą BMW ProPulsion wywalczyli 2. miejsce w mocno obsadzonej klasie Car Open Cross-Country. Gratulacje należą się również m.in. Aleksandrowi Piorczyńskiemu za zwycięstwo w klasie ATV CC oraz Patrycji Brochockiej i Grzegorzowi Komarowi za 3. miejsce w klasie Car Limited CC. O zdanie relacji z zawodów poprosiliśmy braci Bombów.

W sobotę zakończył się rajd Breslau Poland 2018. Przyzwyczailiśmy się już do sukcesów biało-czerwonych, którzy od lat plasują się w czołówce tego najważniejszego maratonu off-roadowego Europy. Nie inaczej było również w tym roku. Polacy wygrali dwie kategorie i wielokrotnie stawali na podium.

Piąty etap rajdu Breslau Poland 2018 podzielony na dwa odcinki specjalne rozpoczął się we wtorkowe popołudnie, przez co tylko nieliczni osiągali metę przed zachodem słońca. Wiele załóg toczyło bój jeszcze w ciemnościach nocy, zmagając się z jak zawsze trudną nawigacją i niewdzięcznymi przeszkodami terenowymi. Duże wymagania off-roadowe i zrozumiałe po czterech dniach walki „zmęczenie materiału” sprawiły, że coraz więcej ekip miało problemy z dotarciem do obozu.

- Kiedy tylko udało nam się wydostać z kurzu, zrobiło się fantastycznie! Nawet sobie nie wyobrażacie, jaką mieliśmy przyjemność z walki w piasku! - cieszył się na mecie IV etapu Breslau Poland Bernd Jaeger, kierowca słynnego, żółtego VW T3 Syncro. Dzielny busik na koniec dnia, po 4 godzinach walki mógł pochwalić się 3. czasem w klasie Car Open CC. Inni zawodnicy również docierali do mety zmęczeni, ale zadowoleni z zaliczenia solidnej dawki off-roadu.

Jak za starych, dobrych czasów w sobotni poranek centrum Miastka wypełniły wszelkiej maści wehikuły off-roadowe, który prezentowały się publiczności na rampie startowej. Tym razem nie był to jednak początek nieodżałowanego Magam Trophy, ale znak, że rozpoczyna się maraton Breslau Poland 2018. Przez cały weekend zawodnicy rywalizowali w ciężkim terenie w ramach dwóch odbywających się równolegle zawodów: Breslau 500 i Breslau Poland. W niedzielne popołudnie poznaliśmy pierwszych triumfatorów, wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć Polaków!

Pierwszy etap trzydniowego rajdu Breslau 500 rozpoczął dziś całotygodniowy maraton w terenie, do którego już jutro dołączą zawodnicy rywalizujący w Breslau Poland 2018. „Pięćsetka” to nowa propozycja organizatorów dla tych, którzy chcieliby skosztować Breslau w wersji skondensowanej. Zawody te mają zarazem wypełnić lukę po świętej pamięci Baja Deutschland.

Zlokalizowana pod Lipskiem kopalnia odkrywkowa przez wiele lat (w sumie 10) z otwartymi ramionami witała europejskich off-roaderów, którzy na jej terenie – nikomu nie przeszkadzając i nie niszcząc przyrody – rywalizowali w ramach takich rajdów jak Baja Saxonia, Baja 300, Baja Deutschland czy wreszcie Breslau Poland. Niestety właśnie doczekaliśmy się kresu terenowej enklawy w środku Europy, której właściciele odmówili gościny przygotowywanym już zawodom Baja Deutschland 2018. Dla rozczarowanych zawodników mamy pocieszenie – w ramach tegorocznej edycji Breslau Rally Poland odbędzie trzydniowy rajd Breslau 500 Race.

Ponad 2000 kilometrów jazdy w terenie wśród zapierających dech w piersiach krajobrazów Bułgarii. Bardzo mocna stawka zawodników gwarantująca rywalizację na najwyższym poziomie. Świetna atmosfera i sprawna organizacja, która z roku na rok jest coraz lepsza. Taki był zdaniem Adama Bomby rajd Balkan Off-road Rally 2017, który zakończył się w poprzedni weekend. Na mecie maratonu zameldowały się dwie polskie załogi samochodowe klasy cross-country.

Pech, który doświadczał Polaków na pierwszych etapach Balkan Offroad Rally, nareszcie ich opuścił, czego świadectwem są wysokie lokaty „Bombowców” wywalczone w 4. i 5. dniu zmagań, a także udany powrót do rywalizacji załogi Solter Rally Team. Maraton przekroczył już półmetek, ale na zawodników czekają jeszcze trzy trudne etapy, w tym jeden maratoński o łącznej długości 441 km.

Dramatyczne chwile przeżyli na trasie III etapu Balkan Offroad Rally zawodnicy zespołu Solter Rally Team. Na wyjściu z zakrętu, jadąc w kurzu za SSV-em, Toyota Polaków zaliczyła wywrotkę, w rezultacie której Piotr Sołtys trafił na obserwację do szpitala. Nasza załoga choć nie stawiła się na starcie do etapu IV, nie podjęła jeszcze decyzji o wycofaniu się z rajdu.

Drugi etap rajdu Balkan Offroad Rally miał charakter maratoński i przeprowadził uczestników z Albeny do kolejnego obozu w Primorsko. Pokonanie 463 kilometrów (w tym 357 km w ramach odcinak specjalnego) zajęło im niemal cały dzień – pierwsi zawodnicy startowali o świcie i we mgle, a ostatni finiszowali już w promieniach zachodzącego słońca. Po drodze mogli skonfrontować swoje umiejętności terenowe z niemal wszystkimi rodzajami terenu, jakie spotkać można na rajdach off-roadowych.

110 zespołów z całej Europy (i RPA) rozpoczęły w sobotę zmagania w rajdzie Balkan Off-road Rally. Wśród nich są trzy polskie ekipy, które mogą być zadowolone z udanego początku rywalizacji. 

Trzy polskie załogi stanęły na starcie rozpoczynającego się dziś maratonu Balkan Offroad Rallye, czyli bałkańskiej edycji Breslau Poland. W czasie najbliższego tygodniu nasi zawodnicy pokonają ponad 2400 kilometrów, z czego 1715 km na czas w terenie. Nie tylko trasa będzie stanowiła ich wyzwanie, ale również liczni rywale, którzy zjechali do Bułgarii z całej Europy.

Kolejnym z rzędu triumfem polskich off-roaderów zakończył się rajd Breslau Poland 2017 – najdłuższy i zarazem najbardziej znany maraton terenowy odbywający się na terenie Europy. W sobotę wieczorem nasi zawodnicy co rusz byli wywoływani, by stanąć na najwyższym stopniu podium. W sumie wywalczyli cztery pierwsze lokaty i jedną drugą, a przy okazji wygrali kilka klasyfikacji łączonych.

Rajd Breslau Poland przekroczył już półmetek i zbliża się ku sobotniemu finałowi. Mimo ciężkiej trasy, niekorzystnej pogody i wypadków losowych, z którymi borykają się nasi zawodnicy, dobry humor nas nie opuszcza, bo Polacy nieustająco plasują się w ścisłej czołówce wielu rajdowych klas. Jak tak dalej pójdzie, czeka nas powtórka z ubiegłego roku, kiedy to nasi reprezentanci osiągnęli liczne sukcesy indywidualne, okazując się najlepszą drużyną imprezy.

Zawodnicy uczestniczący w rajdzie Breslau Poland 2017 zbliżają się już do półmetka maratonu. Nie jest niespodzianką, że jak co roku Polacy grają pierwsze skrzypce w zawodach – po trzech dniach rywalizacji nasi reprezentanci prowadzą w aż czterech klasach! Znakomite rezultaty okupione są jednak ciężką walką na trzech frontach – z terenem, rywalami i własnymi słabościami.

Już jutro w Drawsku Pomorskim rozpocznie się największy europejski rajd offroadowy zrzeszający motocyklistów, quadowców, załogi pojazdów UTV, aut terenowych oraz małych i dużych ciężarówek. Jak co roku w zawodach reprezentować nas będzie szeroka rzesza off-roaderów, z których wielu postrzeganych jest za faworytów imprezy.

Organizator rajdów Breslau Poland i Balkan Rallye ujawnił część swoich przyszłorocznych planów. Tradycyjnie najważniejszy europejski maraton off-roadowy rozgrywany na terenie polskich poligonów wojskowych odbędzie się w ostatnim tygodniu czerwca.

Dużymi ambicjami wykazali się polscy zawodnicy startujący w maratonie Balkan Offroad Rallye, którzy do ostatnich metrów walczyli o poprawienie wyniku w klasyfikacji generalnej. Zibi Popielarczyk i Daniel Potocki rzutem na taśmę odzyskali 2. lokatę w klasie extreme, a Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz awansowali z 6. na 5. miejsce w klasie cross-country. Adam Bomba i Michał Bomba utrzymali 10. pozycję w klasie.

Piątkowy etap Balkan Offroad Rallye nie był zbyt pomyślny dla polskich załóg. Zibi Popielarczyk i Daniel Potocki w wyniku „rolki” spadli z 2. na 3. miejsce w klasie extreme, w rezultacie 30-minutowej kary czasowej Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz zostali zepchnięci z 3. na 6. lokatę w klasie cross-country, a 80-minutowy postój na trasie zaliczyli Adam Bomba i Michał Bomba. W drodze do Polski jest już Land Rover Pawła Oleszczaka i Andrzeja Wieczorka, który kilka dni wcześniej ucierpiał w zderzeniu z inną rajdówką.

Zwycięstwo odniesione na VI etapie maratonu Balkan Offroad Rallye oraz anulowanie przez sędziów błędnie przyznanej kary 50 minut sprawiły, że na dwa dni przed zakończeniem rajdu załoga NAC Rally Team – Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz – przesunęła się na wysokie 3. miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu z realnymi perspektywami na dalszy awans. W klasie ekstremalnej pozycję wiceliderów utrzymują Zbigniew Popielarczyk i Daniel Potocki.

Po blisko 500 kilometrach jazdy zawodnicy walczący w Balkan Offroad Rallye dotarli nad Morze Czarne, przekraczając półmetek rajdu. Doskonale spisują się nasi jedynacy w klasie ekstremalnej – Zibi Popielarczyk i Daniel Potocki, którzy awansowali na 2. miejsce w „generalce”. W klasie cross-country udany dzień miały wszystkie trzy polskie załogi: Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz uzyskali 4. czas dnia, Adam Bomba i Michał Bomba – 6., a Paweł Oleszczak i Andrzej Wieczorek – 11. Awaria techniczna Hiluxa uniemożliwiała dotarcie do mety załodze liderów – Konstantinovi Cholakovi i Ivaylo Zhekovi, którzy spadli na odległe miejsce w klasyfikacji.

Na rozgrywanym w Bułgarii Balkan Offroad Rallye nikt nie może narzekać na nudę! Auta się psują i trzeba je naprawiać, zawodnicy popełniają błędy, a później próbują odzyskać stracony czas. I nawet ratownicy (z Polski!) mają pełne ręce roboty. Rajd dotarł do półmetka, ale wiele jeszcze może się na nim wydarzyć.

Mistrzowie Polski w rajdach terenowych, Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz, pewnie wygrali III etap rajdu Balkan Offroad Rallye, najdłuższego maratonu off-roadowego w Europie i awansowali na 5. miejsce w klasyfikacji generalnej. 9. lokatę w klasie cross-country zajmują Adam i Michał Bomba. Nieco słabszy dzień w klasie extreme zaliczyli Zbigniew Popielarczyk i Daniel Potocki, którzy stracili 1 h 19 min. do zwycięzcy, a w „generalce” spadli z 2. na 5. pozycję. Jest szansa, że do walki powróci Paweł Oleszczak, który pracuje nad usunięciem awarii swego Land Rovera.

Wśród zapierających dech w piersiach górskich krajobrazów toczyła się walka na drugim, niedzielnym etapie Balkan Offroad Rallye 2016. - Ten tylko dzień wystarczył, by uznać, że warto było przyjechać do Bułgarii! Widoki, krajobrazy, trasy – genialne! - mówił na mecie motocyklista KTM, Oliver Post.

120 ekip wyruszyło w sobotę spod katedry Aleksandra Newskiego w Sofii na trasę rajdu Balkan Offroad Rallye – najdłuższego maratonu off-rodowego w Europie. Na starcie zawodów stawiły się cztery załogi złożone z naszych reprezentantów, w tym między innymi aktualni mistrzowie Polski w rajdach terenowych – Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz, którzy na pierwszym etapie zajęli 3. miejsce w klasie cross-country. Jeszcze lepiej zawody rozpoczęli Zbigniew Popielarczyk i Daniel Potocki, którzy są wiceliderami klasy extreme.

Od kilku sezonów organizator Breslau Poland zaprasza zawodników w swoje rodzinne rejony w Bułgarii, oferując im start w jeszcze dłuższym (ale i nieco szybszym niż w Polsce) maratonie Balkan Offroad Rallye. Jego propozycja zyskuje na popularności, czego dowodem jest 120 ekip, które zgłosiły swój udział w tegorocznej edycji rajdu. Polskę tym razem reprezentować będzie pięć bardzo mocnych załóg, które mają szansę powalczyć o czołowe lokaty.

Ostatecznie na tegorocznym "europejskim Dakarze" Poland Squad był reprezentowany przez cztery ekipy. W klasie szybkiej Cross Country zespół BOMBA RALLY RAID TEAM. W klasie pełnej gnoju Extreme trzy ekipy: ELJOT TEAM, KOWAL EXTREME OFFROAD i WALTERTEAM.pl. Wszystkie zespoły doświadczone, lecz mające różne historie rajdowe.

Dwuetapową dogrywką na poligonie w Biedrusku zakończyła się rywalizacja w rajdzie Breslau Poland 2016. Bardzo szczęśliwego dla polskich zawodników, którzy w sobotę wieczorem niemal co chwilę byli wywoływani przez organizatorów, by stanąć na podium swojej klasy. W wielu kategoriach biało-czerwoni całkowicie zdominowali tegoroczną edycją zawodów.

W czwartek zawodnicy startujący w Breslau Poland pożegnali gościnne okolice Bornego Sulinowa, pokonując 160-kilometrowy etap o charakterystyce cross-country. Później przejechali (niektórzy na lawetach) do Maniewa położonego na skraju poligonu w Biedrusku. Tutaj, w nocy z piątku na sobotę oraz podczas sobotniego etapu będą walczyć o poprawienie (bądź utrzymanie) swych lokat w generalce.

Nocna burza z wtorku na środę spowodowała, że program V etapu rajdu Breslau Poland musiał zostać zmodyfikowany przez organizatorów. Samochody, UTV-y i ciężarówki pokonały odcinek specjalny numer 1, natomiast motocykle i quady zupełnie niezależnie walczyły na oesie nr 2. Dzięki temu rywalizacja była bezpieczniejsza, a nieco krótszy etap pozwolił zawodnikom zregenerować siły przed czekającym na nich w czwartek Hannibalem.

Leśne ścieżki, idealnie wyprofilowane zakręty i drogi pokryte piaskiem. Tereny pomiędzy Bornym Sulinowem a Czarnym to idealne miejsce do rozgrywania zawodów cross-country. Na IV etapie rajdu Breslau Poland zawodnicy mieli okazję wcisnąć pedał gazu aż do deski.

Po dwóch dniach spędzonych na drawskim poligonie zawodnicy rywalizujący w rajdzie Breslau Poland 2016 w poniedziałek przenieśli się w nie mniej interesujące rejony Bornego Sulinowa. Po drodze mieli okazję pożegnać się nieformalną stolicą polskiego off-roadu, pokonując długi, mocno zakręcony odcinek specjalny. Następnie asfaltem przejechali do Mirosławca, gdzie znów rozpoczęli jazdę z pomiarem czasu. III etap „Drezna” ponownie stał pod znakiem znakomitej jazdy Polaków, którzy wygrywają etapy i są liderami poszczególnych klas rajdowych.

W sobotę w Drawsku Pomorskim rozpoczęła się kolejna edycja rajdu Breslau Poland, znanego wcześniej pod nazwami Berlin-Wrocław czy Drezno-Wrocław. Na zawodników czeka ponad 1500 kilometrów tras off-roadowych wytyczonych na poligonach w Drawsku, Bornym Sulinowie i Biedrusku. Niemal w każdej z kategorii rajdowych mamy naszych reprezentantów, którzy już na początkowych metrach udowodnili, że zamierzają walczyć o końcowe zwycięstwo. Triumfatorów rajdu poznamy dopiero za tydzień – 9 lipca.

Organizatorzy rajdu Breslau Poland zaprezentowali dziś program tegorocznej edycji rajdu. Zawody, które odbędą się w dniach 2-9 lipca, tym razem w całości zostaną rozegrane na terenie polskich poligonów wojskowych: w Drawsku Pomorskim, Bornym Sulinowie i Biedrusku. Na rajdowców czeka grubo ponad tysiąc kilometrów oesowych – 1290 km w klasie ekstremalnej i 1485 km w klasie cross-country.

Pomysł krążył po głowie od końca zeszłego sezonu. Najpierw dyskusja z Maciejem Radomskim alias Kopara potem już razem porozmawialiśmy z dwoma zaprzyjaźnionymi ekipami (ELJOT TEAM - Paweł Liczycki i Grzegorz Komar, oraz  KOWAL EXTREME OFFROAD - Sławek i Kamil Kowalscy). Okazało się, jak zwykle, że nadajemy na wspólnych częstotliwościach. Tajne spotkanie w hotelu w centrum Polski i powstał plan działania. Początkowo skierowany tylko na Breslau Poland!

W sobotę po raz kolejny obudziło nas przepiękne słońce wyłaniające się z Morza Czarnego. Już od samego początku dawało znać, że dopiecze nam w ciągu dnia. Wszyscy w delikatnym napięciu przygotowywali się do startu do ostatniego etapu. Oby dojechać do mety na plaży. Może by tak jeszcze odrobić delikatne straty. Takie głosy dało się słyszeć pośród zawodników.

Rywalizacja w Balkan Offroad Rallye 2015 wkroczyła w decydującą fazę. Zawodnicy spędzają całe dni na trasie; w czwartek pokonywali etap maratoński - odpowiednik polskiego Hannibala. który uatrakcyjniła dodatkowo burza z piorunami. Nasi zawodnicy mają powód do dumy: ZibCar plasuje się obecnie na 4. miejscu w "generalce", a Bowler na 8.

Przedostatni etap Balkan Offroad 2015 to przepiękne połoniny i trasy prowadzące szczytami gór. Zawodnicy wystartowali po godzinie czternastej, ponieważ wielu z nich, jak i organizatorów do obozu dotarła dopiero nad ranem.

Wtorek był dniem typowo górskim w masywie Stara Planina. Był to prawdziwe crème de la crème  off roadu. Wąwozy, strumienie, podjazdy, zjazdy, trawersy i pomiędzy tym szybkie partie szutrowe - relacjonuje Marcin Francuz, który w duecie ze Zbigniewem Popielarczykiem walczy w klasie Extreme.

Ponad trzysta kilometrów oesowych na Bałkanach nie mogło być czymś „lajtowym". Dla nas, dziennikarzy, jadących asfaltami podróż była znacznie łatwiejsza, krótsza i przyjemniejsza, a i tak większość dróg prowadziła po wąskich, górskich serpentynach. Zawodnicy startujący w Balkan Offroad Rallye o takim komforcie moglli tylko pomarzyć...

W sobotę, w (nie)dalekiej Bułgarii rozpoczęła się bałkańska edycja rajdu Breslau Rally, czyli Balkan Offroad Rallye, w którym uczestniczą dwie polskie załogi: Zbigniew Popielarczyk i Marcin Francuz (ZibCar - klasa Car Extreme) oraz Adam Bomba i Michał Bomba (Bowler Nemesis - klasa Car Cross-Country). Po dwóch etapach (sobotnim i niedzielnym) polski ZibCar plasuje się na bardzo wysokim 3. miejscu w klasie EX, natomiast Nemesis - w licznie obsadzonej klasie CC - plasuje się na pozycji 23. Na miejscu mamy naszego wysłannika - Kamela, który w miarę możliwości zdeklarował się prowadzić dla nas dziennik. Jego relację uzupełnimy doniesieniami, które otrzymujemy również od obu polskich ekip.

Po całym tygodniu zmagań w błocie, kurzu i upale, pokonaniu ponad 1500 kilometrów w terenie i  przezwyciężeniu chwil słabości zawodnicy rywalizujący w 21. edycji rajdu Breslau Poland 2015 dotarli do jego mety. Zmęczeni, niewyspani, ale szczęśliwi. Najlepsi uhonorowani zostali statuetkami w kształcie polskich granic, ale zwycięzcami czuli się wszyscy, którzy odważyli się podjąć tego wyzwania.

Przedostatni, piątkowy etap rajdu Breslau Poland 2015 był sprawdzianem wytrzymałości zawodników, którzy mają już w kościach tydzień off-roadowej walki. Bardzo długa trasa oesu, sięgająca aż 300 kilometrów i tropikalne upały, które zawitały w Polsce, sprawiały, że zawodnicy z ulgą witali na swej drodze przeszkody wodne, które dawały im chwile schłodzenia. Nestety czasem okazywały się pułapką.

Po kilku dniach spędzonych na (nie)gościnnym poligonie w Biedrusku, który odcisnał wyraźny ślad na kondycji wielu pojazdów, zawodnicy rywalizujący w rajdzie Bresalu Poland 2015 udali się na północ Polski. Etap VI z odcinkiem specjalnym prowadzącym z Okonka do Bornego Sulinowa w porównaniu do poprzednich był okazją do zasłużonego wypoczynku. Niepozorne przeszkody niektórym sprawiły jednak psikusa.

Przed ponadprogramowym etapem w Biedrusku zawodnicy rywalizujący w Breslau Poland 2015 pełni obaw zastanawiali się, czy okaże się on równie wymagający jak poprzednie, z którymi mieli okazję już się zmierzyć, co kosztowało ich mnóstwo sił. Upał sprawił, że poligon trochę przesechł, ale błoto w lesie pozostało, a na dodatek stało się jeszcze bardziej kleiste. W tych ciężkich warunkach świetnie zaprezentowali się Polacy, którzy - co ciekawe - upodobali sobie zdobywanie 2. miejsc w swoich klasach. Trudności rajdu pokonały niestety Can-Ama Andrzeja Pierona, który musiał podjąć decyzję o wycofaniu się z dalszej rywalizacji.

Po trudnym etapie nocnym czwarty rozdział epopei o nazwie Breslau Poland 2015 zapowiadany był jako sielanka. Na zawodników z klasy Extreme we wtorek czekała trasa o długości 103 km, a z klasy cross-country - 151 km. Poligon w Biedrusku, na który w ostatnim czasie spadło sporo deszczu, skutecznie stawił jednak opór natarciu zawodników.

Druga część trzeciego etapu rajdu Breslau Poland 2015, która rozpoczęła się tuż przed północą w nocy z poniedziałek na wtorek, stała - co naturalne - pod znakiem trudnej nawigacji. W ciemnościach błądzili nawet najlepsi piloci, co sprawiło, że poligon w Biedursku aż do wczesnych godzin porannych rozbrzmiewał warkotem silników i mienił się przecinającymi mrok światłami reflektorów.

- To była najtrudniejsza jazda w całej mojej rajdowej karierze! - mówił na mecie II etapu Breslau Poland 2015 Jim Marsden, lider samochodowej klasy Extreme. - Zaczął się piękny rajd; zobaczymy, co będzie dalej! - wtórował mu Remigiusz Kusy, najlepszy quadowiec w stawce. W niedzielę zawodnicy musieli zmierzyć się ze 180-kilometrowym oesem, na który złożyło się siedem okrążeń pętli wyznaczonej na terenie kamieniołomu.

Na  trzecim etapie rajdu Breslau Poland 2015 zawodnicy żegnają się z Niemcami i witają z Polską. Odtąd, już aż do mety, areną ich zmagań będą polskie poligony wojskowe. Na początek - Biedrusko.

Zmienna pogoda przywitała off-roaderów na rajdzie Breslau Poland 2015. 14,5-kilometrowa pętla wyznaczona na terenie kopalni w Hohenmoelsen, którą w sobotę pokonywali pięciokrotnie, pozwoliła im skutecznie rozgrzać się i sprawdzić przygotowanie pojazdów do rajdu. Dla jednych etap pierwszy okazał się sukcesem, dla innych porażką, ale za wcześnie jest, by o czymkolwiek przesądzał. Do mety rajdowcy dotrą dopiero za tydzień.

W sobotę startuje kolejna edycja rajdu Breslau Poland - zawodów, w których Polacy co roku odgrywają kluczową rolę. Nasza tegoroczna reprezentacja nie należy do najliczniejszych, ale na pewno jej członkowie liczyć się będą w walce o trofea. Nie można jednak zapominać, że jak w każdym maratonie słowa uznania należą się wszystkim, którzy podjęli się tego trudnego wyzwania.

Organizatorzy rajdu Breslau Poland ujawniają kolejne szczegóły organizacyjne tegorocznej edycji. Dowiedzieliśmy się między innymi, że na zawodników z klasy cross-country przygotowano trasę o łącznej długości 2125 kilometrów (mowa o samych odcinkach specjalnych!). Załogi Extreme przejadą nieco mniej kilometrów (1678), ale będą za to musiały zmierzyć się z 37 przeszkodami, z których aż 20 będą zupełnie nowymi zadaniami.

Organizatorzy rajdu Breslau Poland 2015 pod wodzą Alexa Kovatcheva spędzili ostatnio 3 dni w Polsce, by odbyć rekonesans na podpoznańskim poligonie, gdzie w tym roku rajd zawita po raz pierwszy w swej historii. Ich zdaniem miejsce to pod wieloma względami bije pozostałe poligony na głowę. „Takich bagien, błota i kałuż pełnych wody nie znajdziecie nawet w Drawsku” - donoszą z entuzjazmem.

Choć rok 2014 jeszcze się nie skończył, a – co więcej – pojawiają się wciąż coraz to nowe imprezy, niektórzy myślami są już przy nadchodzącym sezonie. Organizatorzy rajdów z serii „Breslau” ogłosili właśnie daty przyszłorocznych edycji swoich imprez i ujawnili pierwsze szczegóły na ich temat.
W ubiegłym roku “Breslau” nie cieszyło się wielką popularnością wśród polskich off-roaderów. W rajdzie wystartowali jedynie zawodnicy startujący na quadach i... naturalnie wygrali. W tym roku na starcie było dużo więcej Polaków, dzięki czemu możemy obecnie celebrować... jeszcze większą liczbę zwycięstw! Robert Kufel i Dominik Samosiuk rzutem na taśmę wygrali nowym Gratem 3 klasę cross-country samochodów. Piotr Krasuski okazał się najlepszym motocyklistą cross-country, a Remigiusz Kusy „tradycyjnie” zwyciężył klasę Quad Extreme.
Na ten dzień właśnie czekaliśmy! - mówią zgodnym głosem Marcin Biadała i Maciek Radomski, najprawdopodobniej nowi liderzy samochodowej klasy Extreme rajdu Breslau Poland 2014. Po wielu etapach o charakterze cross-country, kłopotach organizatora z dostępnością poligonu (istniała nawet groźba odwołania drugiej części rajdu), w piątek o godzinie 16 zawodnicy wyruszyli na trasę, którą długo jeszcze będą wspominać.
Trzy długie azymuty, pięć przepraw przez wodę i błoto, aż 280 kilometrów jazdy w terenie. Tak wyglądał scenariusz bezlitosnego Hannibala – VI etapu rajdu Breslau Poland 2014, którego wyniki miały w dużym stopniu zadecydować o klasyfikacji końcowej rajdu. Niestety góra urodziła mysz. Wszyscy zawodnicy pokonali tylko 50 kilometrów dość łatwego cross-country i zakończyli jazdę już przed południem. Resztę etapu organizator zmuszony był odwołać.
Tytułowe przysłowie znane jest każdemu zawodnikowi, który uprawia sport motorowy. Ileż to już było przypadków, gdy lider zawodów żegna się z szansą na zwycięstwo a czasem wręcz dotarciem do mety z powodu awarii swego pojazdu? Najboleśniejsza to chwila, gdy usterka jest niewielka, a niweczy wielodniowy wysiłek.
W rajdach maratońskich bywa często, że kluczową rolę odgrywa nawigacja. Można mieć wypasioną brykę z tabunem koni mechanicznych, być młodym, wysportowanym zawodnikiem, ale gdy roadbook czyta się nieuważnie lub jedzie się po śladach kolegów, łatwo się zgubić i stracić mnóstwo cennego czasu. Czwarty etap rajdu Breslau Poland 2014 stał właśnie pod znakiem bardzo wymagającej nawigacji, która decydowała o końcowym wyniku.
Finałowy mecz Mistrzostw Świata w piłce nożnej z reguły przyciąga wielu kibiców. W obozie Breslau Poland, w którym nie brakuje niemieckich zawodników, można byłoby spodziewać się, że przed telebimem, który zapewnił organizator, zgromadzą się tłumy. Mecz nie cieszył się jednak ogromnym zainteresowaniem, czego powodem był być może rzęsisty deszcz. Co ciekawe, najzagorzalszymi kibicami piłkarskimi okazali się... Francuzi, którzy gorąco dopingowali Argentyńczyków, ale ucieszyli się również z gola zdobytego przez Niemców. Po ostatnim gwizdku sędziego strefa kibica szybko opustoszała, bo trzeba było już spieszyć się na start etapu nocnego.
W nagrodę za wytrwałość zawodników, którzy noc z niedzieli na poniedziałek spędzili najpierw oglądając mecz, a później walcząc przez kilka godzin w terenie, dzisiejszy, trzeci etap rajdu Breslau Poland 2014 rozpoczął się dopiero w południe. Wyrozumiały organizator nie tylko pozwolił odespać zarwaną noc, ale również zaplanował na dziś przyjemny, nietrudny etap o długości ponad 150 km.
Wystartowała kolejna edycja rajdu zwanego Dakarem północy. Breslau Poland 2014 zapisuje w kartach historii rajdów terenowych nowe wersety. Pojawiło się wiele zmian w porównaniu do pierwowzoru. Po pierwsze formuła trasy, której początek miał miejsce na terenie Niemiec, została zminimalizowana do obszarów polskich poligonów wojskowych. Nie zmierzamy już do Wrocławia, jak to miało miejsce w przeszłości. Organizacja wchodzi na wyższy poziom. Przynajmniej na początku - czas pokaże jak będzie do końca rajdu. Na pewno na pochwałę zasługuje przewodnik po rajdzie, który na ponad 30 stronach pozwala zapoznać się z dekalogiem zachowań i obowiązujących zasad zawodów.
Już niedługo – 12 lipca 2014 roku – w Drawsku Pomorskim rozpocznie się jeden z największych, a przez wielu uznawany również za najbardziej spektakularny, rajd terenowy w Europie – Breslau Rally 2014. Choć w tym roku wszystkie odcinki rajdu zlokalizowane są na terenie Polski, wezmą w nim udział teamy rajdowe z całej Europy. Wśród rywalizujących w Breslau Poland znajdzie się m.in. polski team Sobota Rally. To pierwszy start teamu Hanny Soboty w tym sezonie, a także pierwszy rajd, w którym jej pilotem będzie Adam Sobota.
Tegoroczny Breslau Rallye (Drezno-Wrocław) będzie wyjątkowy, ponieważ w całości jego trasa wiedzie przez polskie tereny. Wbrew wcześniejszym planom ominie jednak poligon w Żaganiu, skupiając całość rywalizacji w Polsce północno-zachodniej. Dla fanów futbolu mamy dobrą wiadomość – harmonogram zawodów uwzględnia transmisję z finału Mistrzostw Świata 2014!
Gdy po raz pierwszy, przed 10 laty miałem okazję z bliska obserwować zmagania zawodników na rajdzie Drezno-Wrocław, nie mogłem wyjść ze zdziwienia, że w tak ciekawych i trudnych zawodach, rozgrywanych na dodatek na terenie Polski, nasz kraj reprezentują tylko 3 załogi. W następnych latach było jednak coraz lepiej...
Klaus Leihener, współtwórca i wieloletni dyrektor rajdu Drezno-Wrocław, zmarł w wyniku ran odniesionych w sobotnim wypadku samochodowym.
Pierwszym moim założeniem był wyjazd rekreacyjny na Breslau w celu spojrzenia na ten rajd „od kuchni”. Bardzo szybko jednak zmieniłam zdanie, gdyż nie byłabym w stanie patrzeć, jak znajomi jeżdżą, a ja tylko się przyglądam. To była trafna decyzja, gdyż rajd okazał się perfekcyjnie przygotowany, trasy może nie do końca wymarzone, bo większość znałam z MT Rally i Great Escape, ale i tak od sfery organizacyjnej sporo nowych sytuacji mnie spotkało i sporo się nauczyłam.
Obfita fotogaleria nadesłana przez Wojtka Tolaka z teamu Wilk4x4. Część I - Drawsko Pomorskie, część II - Żagań. Zapraszamy!
Tegoroczne „Drezno” pod wieloma względami nie przypominało rajdu, do którego przywykliśmy... Przede wszystkim zabrakło polskich dominatorów w klasie AUTO, którzy od wielu lat niepodzielnie rządzili, nie dając żadnych szans zagranicznym rywalom. Tak naprawdę w ogóle zabrakło polskich ekip samochodowych – szkoda, bo tym samym rajd bardzo stracił na swej atrakcyjności... Na dodatek zmienił się (chyba na lepsze) organizator, dużym modyfikacjom uległa trasa, pojawiły się nowe, nieznane dotąd przeszkody i wyzwania dla zawodników. „Drezno” zmieniać się może, ale jedno pozostaje niezmienne – Polacy wciąż są najlepsi!
Dawno na rajdzie Drezno-Wrocław nie czułem się tak nieswojo jak w tym roku. Na przeprawach, który z reguły obserwował tłum polskich fotoreporterów, kibiców i serwisantów, w tym roku... prawie nie ma do kogo zagadać w języku ojczystym. Gdyby nie znane twarze ratowników z Off-Road Rescue Team, można by pomyśleć, że oglądam nie „Drezno”, ale zupełnie obcy mi rajd.
Po krótkiej wizycie w Niemczech, gdzie w sobotę odbył się prolog, a w niedzielne przedpołudnie krótki oes pierwszy, rajd Drezno-Wrocław przeniósł się na poligon w Drawsku Pomorskim. W niedzielę wieczorem zawodnicy wyruszyli na bodaj pierwszy w historii tego rajdu etap nocny. W poniedziałek zmierzyli się z długim, ponad 150-kilometrowym oesem.
W sobotę na torze motocrossowym Lausitzring położonym niedaleko Senftenbergu rozpoczęła się 20. jubileuszowa edycja rajdu Drezno-Wrocław. Na piąte z rzędu zwycięstwo w klasie samochodów liczyć niestety nie możemy (podobno nie startuje ani jedna polska załoga!), ale wciąż możemy ściskać kciuki za quadowców i motocyklistów. Na powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu liczy m.in. Remigiusz Kusy.
Zaszła ważna zmiana w zespole kierującym Rajdem Breslau (Drezno-Wrocław) - Alexander Kovatchev przejął pełną odpowiedzialność za prowadzenie tej legendarnej, europejskiej przygody off-roadowej, która od kilku lat stała się polską specjalnością.
Pierwszego stycznia 2013 ruszyły zapisy online do dwóch rajdów: Drezno-Wrocław vel Breslau Poland (29 czerwca – 6 lipca 2013 roku) i Breslau Balkan (14 – 21 września 2013 roku). Chęć startu wyraziło już ponad sto załóg. A limit startujących to „tylko” 250 pojazdów.
Nazywa się Remigiusz Kusy, w środowisku quadowym znany jako „REMI”. Mieszka w Rabce-Zdrój, ma 35 lat i parę miesięcy, a quadami interesuje się od 4 lat. Można by było pomyśleć, że trochę późno jak na jazdę extremalną i na to, żeby osiągać jakieś sukcesy. Nic bardziej mylnego. Na słynnym rajdzie Drezno-Wrocław 2012 „REMI” stanął na najwyższym miejscu na podium! Oto jego opowieść – specjalnie dla portalu TERENOWO.PL.
Pierwsze miejsce w klasyfikacji drużynowej i drugie w prestiżowej klasie Car Extreme - tak swój udział w najtrudniejszym terenowym maratonie na Starym Kontynencie zakończyła „radiowa” załoga Robert Kufel/Dominik Samosiuk. Przez ponad tydzień zawodnicy rywalizowali na liczącej 1100 km trasie wyznaczonej w najcięższym terenie. W rajdzie udział brały wszystkie niemal klasy pojazdów znane z rajdów off-roadowych: motocykle, quady, pojazdy side-by-side, samochody terenowe i ciężarówki. Od startu w Bornym Sulinowie po metę w Lipsku rajd zdominowały polskie załogi.
Zwycięstwo w klasie aut extreme i cross-country, quadów i pojazdów side-by-side. Pięć polskich ekip w pierwszej dziesiątce załóg samochodów. Ale przede wszystkim historyczny, bo drugi już triumf duetu Paweł Oleszczak – Maciej Chełmicki. To - po raz kolejny - było polskie „Drezno”!
Legendarny Hannibal przez wiele lat uznawany był za najtrudniejszy etap rajdu Drezno-Wrocław. W tym roku jego trudności nie zmalały, ale jeśli porównać go do wcześniejszych etapów, okazuje się, że Hannibal był aż taki straszny, jak go dotąd malowali...
Późna pobudka i start, a potem krótki i szybki etap bez większych trudności to było właśnie to, czego oczekiwali zawodnicy zmęczeni wtorkowymi zmaganiami. We środę mięli okazję nieco odsapnąć i przygotować się – mentalnie i fizycznie – na czwartkową rozprawę z Hannibalem.
Pokonanie 250 kilometrów IV etapu rajdu Drezno-Wrocław najlepszym zawodnikom zajmowało około 7 godzin. Jeśli dodać do tego, że dziś praktycznie nie było załogi, którą ominęłaby awaria, należy współczuć wszystkim tym, którzy w rajdzie startują bardziej dla rekreacji niż dla sportu. A to wciąż nie był najdłuższy etap tegorocznej edycji rajdu...
Wszystko się zmienia, zmienia się również Drezno-Wrocław. Bo boomie, jaki rajd przeżywał wśród naszych off-roaderów, wydaje się, że sytuacja zaczyna przypominać tę z początku XXI wieku. O ile jeszcze w ubiegłym roku język polski był jednym z dominujących w obozie, w tym roku naszych załóg jest jak na lekarstwo – ledwie pięć. Statystyki poprawia obecność polskich quadowców, motocyklistów i dwóch załóg ciężarowych, co nie zmienia faktu, że rajd ewidentnie stracił na popularności wśród naszych zawodników (na czym zyskują jego groźni konkurenci: MT Rally i Transgothica).
Ulewa i ogromna burza, jakie przeszły dzisiejszej nocy nad campingiem sugerowały, że będziemy mogli oglądać zmagania zawodników w naprawdę ekstremalnych warunkach. Jednak rankiem okazało się, że oprócz kilku większych kałuż po burzy nie było śladu. Swoją drogą ciekawa jestem, jak wyglądała noc niektórych uczestników, którzy spali w namiotach (dodam tylko, że nie w tych dachowych all inclusive).
Dla nas „południowców” już sam dojazd na Drezno-Wrocław jest nie lada przygodą. Prawdziwy wyjazd na wakacje! Borne Sulinowo, gdzie w tym roku zaczyna się „Drezno”, to miniaturowe miasteczko, do którego drogi prowadzą przede wszystkim przez niezliczoną ilość lasów. Tutaj czas się zatrzymał, opustoszałe budynki świadczą, że dobre lata już przeminęły, a te które jeszcze „stoją o własnych siłach” są na sprzedaż. Na szczęście na tle wsi i miast rodem z PRL-u pojawiają się „perełki”.
Organizatorom rajdu Drezno-Wrocław udało nam się pozyskać dodatkowe tereny dla swej imprezy. Zmienia się również miejsce jej rozpoczęcia.
Mamy dla Was garść najświeższych informacji na temat zbliżającego się wielkimi krokami rajdu Drezno-Wrocław 2012. Co chyba najważniejsze, wciąż istnieje możliwość zapisania się na zawody.
Dobra wiadomość dla tych, którzy przegapili, bądź nie zdążyli zapisać się na tegoroczny rajd Drezno-Wrocław. Pojawiły się wolne miejsca!
Zdobyliśmy najświeższe informacje na temat tegorocznej edycji rajdu Drezno-Wrocław. Zmienia się trasa, maksymalna liczba uczestników oraz regulamin.
Zapisy ruszyły 1 lutego, a już 2 lutego zbliżają się ku końcowi! Jeśli chcecie wziąć udział w  rajdzie Drezno-Wrocław 2012, musicie się pospieszyć z dokonaniem formalności.

Filmowa relacja z 18. Breslau - nowego rajdu organizatora Drezno-Wrocław, który jesienią zaprosił rajdowców na bezdroża Bułgarii i Rumunii. W gronie startujących znalazły się 4 polskie maszyny: Gucio Evo2, Patrol GR, ZibCar i Tomcat.

Właśnie dotarliśmy do Polski po 26-godzinnej podróży z rozegranej w Rumunii i Bułgarii 18. edycji rajdu Breslau. Podobno Breslau jest największą amatorską odmianą rajdów typu maraton na świecie. Rzeczywiście, jeżeli chodzi o długość trasy odcinków specjalnych i dojazdówek, czyli - odpowiednio - 1580 km i 2800 km, Breslau w wersji rumuńsko-bułgarskiej ustępuje tylko największym imprezom tego typu przygotowywanym specjalnie dla profesjonalistów.
Ponad 150 zdjęć dokumentujących zmagania rajdowców ze słynną Ruską Drogą podczas szóstego, piątkowego etapu rajdu Drezno-Wrocław 2011.
Marcin Łukaszewski i Magda Duhanik w klasie samochodów oraz Krzysiek Kretkiewicz (po raz kolejny) w klasie ATV – Polacy znów triumfują w rajdzie Drezno-Wrocław, który stał się już naszą specjalnością. „Krecik” od paru lat nie ma sobie równych wśród kierowców quadów; trzeci rok z rzędu dominujemy również w rywalizacji załóg samochodowych.
Los płata figle. O tym wie każdy. Przed piątkowym, przedostatnim jużetapem rajdu Drezno-Wrocław 2011, liderzy klasy samochodów – Marcin Łukaszewski i Magda Duhanik, wyczuwając luz na przekładnikierowniczej (która już raz ich zawiodła na niedawnej Ładoga Trophy), na wszelki wypadek postanowili ją wymienić na nową. Uspokojeni, żestartują w pełni sprawnym autem, ruszyli na piątkowy etap z myślą, by już przede wszystkim utrzymać prowadzenie w rajdzie. Aż tu nagle, w środku trasy, przekładnia zaczęła dziwnie się zachowywać…
500 kilometrów – aż tyle pokonali w czwartek, na królewskim etapie Hannibal, uczestnicy rajdu Drezno-Wrocław 2011, tym samym przemieszczając się z poligonu w Drawsku pomorskim na poligon w Żaganiu. Hannibal tym razem okazał się dość łaskawy, zmuszając zawodników do pokonania tylko kilku trudnych przepraw. Ale jego dobroduszność była pozorna, bo całodzienna jazda w terenie na dystansie kilkuset kilometrów jest już wyzwaniem samym w sobie.
Czy zawodnik startujący z okolica 160. miejsca ma szanse zwyciężyć etap? Raczej niewielkie. Chyba że jest to Robert Kufel, mający za pilota Dominika Samosiuka. Zwycięzcy ubiegłorocznej edycji rajdu Drezno-Wrocław po pechowym wypadku na wtorkowym etapie w klasyfikacji spadli z samego szczytu do drugiej setki klasyfikacji. We środę wystartowali jako jedna z ostatnich załóg. Na blisko 180-kilometrowym etapie wyprzedzili większość stawki! Etap wygraliby, ale podobno ominęli gdzieś CP. Robert machnął już na to ręką…
Grat Roberta Kufla z powykręcanym na wszystkie strony mostem. Patrol Oleszczak z nieżywym silnikiem, który zaciągnął wodę. Yamaha Krecika z wyrwanym wydechem. Ostaszewski na holu. Drezno-Wrocław jak widać nie ma żadnego poważania dla zawodników, którzy już tu zwyciężali.
- Nie, to niemożliwe! – chwytali się za głowę zawodnicy, dowiadując się na mecie poniedziałkowego etapu, że na kończącym oes długim azymucie mieli znaleźć aż trzy Punkty Kontroli Przejazdu (CP). Większość z nich przywiozła do obozu tylko jedną pieczątkę…
Niedziela dla spragnionych wrażeń okazała się spełnieniem i zbawieniem dla utraconych nadziei. Długa dojazdówka na około 130 km, mogła być nużąca i zniechęcająca, jednak odcinek specjalny obfity w proste o twardej nawierzchni i piaskowej powierzchni pozwalał zawodnikom na kontakt z gruntem jedynie wierzchni.
Szum trwa nadal. Wróciliśmy bezpiecznie do obozowiska, gdzie się posilamy, myjemy, naprawiamy, rozmawiamy i zdajemy relację z dnia prologu. Dzień pierwszy pełen emocji i ciekawych obserwacji. Może jednak zacznę od początku.