Remek Moenert o starcie Polaków na Hungarian Baja 2012: Łatwo nie było!

Bardzo szybkie partie, gdzie prędkości sięgały 170 km/h, ogromne ilości kurzu i temperatura 40 stopni w cieniu - to obraz tegorocznego Hungarian Baja. Jedyna polska załoga samochodowa, czyli Piotr Cierzniewski z pilotem Michałem Bojarem, wystartowała w klasie TH i jako jako jedyna w swojej klasie ukończyła rajd, za co otrzymała puchar. Pozostali zawodnicy klasy TH nie zaliczyli wymaganego minimum odcinków.

Więcej o Hungarian Baja 2012: Rozważny i szybki. Boris Gadasin wygrywa Hungarian Baja 2012 | Boris Gadasin zwycięża prolog Hungarian Baja 2012


Od początku rajdu światowa czołówka narzuciła mordercze tempo. Zawody wymagały perfekcyjnego przygotowania auta. Niestety pech nie omijał naszej załogi. Już podczas drugiego odcinka kamienie urwały przewody hamulcowe tylnej osi przez co dwukrotnie rajdówka lądowała w rowie. Po pierwszych dwóch odcinkach SAM MRT przyjechał na strefę serwisową już bardzo kontuzjowany. A wyznaczony czas na naprawy obejmował tylko 20 minut. Najważniejsze uszkodzenia, wymagające natychmiastowej interwencji, zostały usunięte, reszta musiała poczekać na wieczorny, dwugodzinny serwis.

Wysoka temperatura spowodowała zagotowanie płynu hydraulicznego we wspomaganiu. Kierowca musiał używać ponadnaturalnej siły, by szybko jechać. Pilot Michał Bojar relacjonował, że prędkości na odcinkach sięgały 170 km/h. Miało to bardzo poważne konsekwencje podczas trzeciego odcinka, na którym urwał się krzyżak na kolumnie kierowniczej. Podczas wieczornego serwisu wszystkie wady zostały jednak usunięte i autko w wyznaczonym czasie wjechało o własnych siłach do parku zamkniętego. Po powrocie do Polski czeka nas bardzo szybkie „lizanie ran”, bo za dwa tygodnie Baja Poland.

Text i foto: Remek Moenert / RemX – szef serwisu