Jeep po przejściach, czyli Wrangler Dariusza i Małgorzaty Żyłów (2008)

październik 07, 2010
Samochód Dariusza i Małgorzaty Żyłów to terenówka o bogatej przeszłości. Wiele lat temu jej protoplastą jeździł czołowy zawodnik Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych – Dariusz Andrzejewski. Później jego Jeep trafił w ręce Kazimierza Twarkowskiego, znanego lepiej pod pseudonimem „Szary”. Nowy właściciel zaaplikował mu poważną przebudowę – wówczas pod maskę trafił silnik BMW, a układ napędowy wyposażono w mosty Mercedesa G. Właścicielami tak zmodyfikowanej rajdówki Darek i Małgorzata Żyłowie stali się w kwietniu 2007 roku. W ich warsztacie samochód znów poddano kompleksowej modernizacji, wstawiając m.in. nowy silnik, ramę, klatkę i wymieniając karoserię. Z oryginału, którym jeździł Andrzejewski, pozostały tylko fragmenty ramy...

Przed rokiem 2007 państwo Żyłowie byli w off-roadowym świecie zupełnie nieznani. Małżeńska fascynacja rajdami terenowymi rozbudziła się zaledwie przed kilkunastoma miesiącami z chwilą zakupienia wysłużonego Isuzu Troopera. Auto jest to dzielne, ale rzadko robi karierę sportową, o czym początkujący off-roaderzy przekonali się, startując 8 marca 2007 w rajdzie zorganizowanym przez klub Żubry Kraków z okazji Dnia Kobiet. Decyzja o kupnie rajdówki z prawdziwego zdarzenia zapadła więc błyskawicznie.

- Debiutancki start w RMPST zaliczyliśmy na rundzie w Górze Kalwarii – wspomina Darek Żyła. – Byliśmy totalnymi żółtodziobami. Nie mieliśmy pojęcia, co to jest „PeKaC” (Punkt Kontroli Czasu – przyp. AK), jak wyglądają oesy, gdzie się ustawiać, kiedy startować... W trybie ekspresowym uczyliśmy się również nowego auta – dla mnie były to tak naprawdę pierwsze jazdy w prawdziwym terenie, w dodatku tuż przed startem wymieniliśmy w Jeepie silnik i dokonaliśmy paru przeróbek.

Występ w Górze Kalwarii Darek kwituje jednym słowem – porażka. Pierwszy sukces przyszedł jednak szybko. Już w czerwcu Żyłowie wystartowali na Pikniku w Zakliczynie, który wygrali, pokonując całkiem mocnych i dużo bardziej doświadczonych rywali. Kolejnym poważnym sprawdzianem była III runda H-6 Trophy, która została połączona z kolejną eliminacją Mistrzostw Polski. – Byliśmy totalnie zaskoczeni, że po 2 godzinach jazdy to jeszcze nie koniec – śmieje się Małgorzata Żyła. – Nie poddaliśmy jednak i jechaliśmy dalej przez kolejne 4 godziny. Z wyniku byliśmy bardzo zadowoleni, bo nie dość, że udało nam się osiągnąć metę, to na dodatek zajęliśmy 6. lokatę, ex aequo z utytułowanym duetem Łoszewskich.

Sezon 2007 zwieńczył występ na finałowej rundzie H-6. Jeep pruł przed siebie, ile tylko miał sił, po trzech godzinach plasował się nawet na drugiej pozycji, ale rajdu nie ukończył, bo... się połamał. Na szczęście wkrótce nadciągnęła zima i nareszcie można było poświecić mu dużo więcej czasu i uwagi na przygotowanie go do nowego sezonu. – Prawie zdążyliśmy – opowiada Darek. – Auto było już niemal ukończone, gdy okazało się, że pierwsza runda H4x4 2008 odbędzie się tydzień wcześniej niż planowano. Od strony technicznej Jeep był już gotowy do startu, ale znacznie gorzej było z jego wyglądem.

Premierowy start w roku 2008 był całkiem udany. Żyłowie zajęli czwartą lokatę, a mogliby uplasować się znacznie wyżej, gdyby nie zabrakło im paliwa. – Silnik zgasł i zanim udało nam się go uruchomić, a potem zatankować, straciliśmy co najmniej pół godziny - mówią. – Gdyby nie ta wpadka, mielibyśmy szansę nawet na zwycięstwo. Najlepsi wyprzedzili nas zaledwie o 3 okrążenia.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Już na drugiej rundzie H4x4 Żyłowie poprowadzili swego Jeepa do zwycięstwa. – Zauważyliśmy, że wkrótce po starcie kłopoty zaczęła mieć Smoczyca Damiana Barona – opowiada Małgorzata Żyła. – Ale na torze pozostali inni groźni rywale: Grajek, Trzuskolas... Skoncentrowaliśmy się jednak na jeździe. Najważniejsze na H4x4 to, aby się nie popsuć i nie tracić zbędnie czasu. I udało się! Do mety dojechaliśmy jako pierwsi.

Na trzeciej i czwartej rundzie H4x4 2008 czerwony Jeep plasował się na drugiej pozycji, za każdym razem wyprzedzany przez Smoczycę. Ale na finałowych zawodach ich najgroźniejszy z rywali dotarł do mety, jadąc za nimi... na holu.  Zwycięstwo w klasyfikacji rocznej wywalczyli ostatecznie Żyłowie!

- Niesamowicie cieszymy się z tego sukcesu – mówią. – Ale zdajemy sobie również sprawę z niedoskonałości naszego samochodu. To już projekt skończony, którego nie da się i nie warto dalej rozwijać. A z 200-konnym silnikiem i sztywnymi mostami trudno jest konkurować np. z rajdówką Mariusza Ryczkowskiego, o czym przekonaliśmy się na Rajdzie Mercedesa, gdzie – jakby nie patrzeć – startowaliśmy jednym z najsłabszych samochodów.

Jeep Wrangler, którym Dariusz i Małgorzata Żyłowie zwyciężyli tegoroczny cykl H4x4, pokonując jednak wiele mocniejszych samochodów, z Wranglerem ma niewiele wspólnego. Z amerykańskiej terenówki ostała się jedynie sztywna rama. Większość podzespołów mechanicznych pochodzi zaś z Mercedesa G. Źródłem napędu jest jednak 2,5-litrowy silnik BMW o mocy około 200 KM. Moment obrotowy przenoszony jest przez wały (skonstruowane z części UAZ-a, Toyoty i czegoś jeszcze:) na sztywne mosty „Gelandy”. Felgi wykonane zostały z magnezu przez włoską firmę RAID na specjalne zamówienie – z powodu nietypowego, mercedesowskiego rozstawu śrub. W zależności od specyfiki rajdu stosowane są opony Simex, BF Goodrich MT lub G1. Kompletne zawieszenie sportowe zostało zakupione w czeskiej firmie HP Sporting. Tylne amortyzatory miały tendencję do przegrzewania się, dlatego z boku kabiny doprowadzono do nich osobny nawiew z powietrzem.

Chłodzeniem silnika zajmują się dwa wentylatory umieszczone za kabiną załogi, które zaadaptowano z osobowego Renault Safrane. Pod nimi umieszczony jest 110-litrowy bak paliwa, który wystarcza na 4-godzinną jazdę. - Ale bywa, że auto pali nawet 60 l / 100 km – śmieje się Małgorzata Żyła. – Wszystko zależy od warunków panujących na trasie. W każdym razie zawsze zakładamy, że na pełnym baku powinniśmy przejechać około 200 kilometrów.

Karoseria wykonana w całości z laminatu (przyozdobiona reflektorami z Golfa II, które otaczają osłony z... Żuka) skrywa dość ciasną kabinę, w której zamontowano fotele Sparco wyposażone w pasy bezpieczeństwa OMP. Pilot ma do swej dyspozycji metromierz Roadprocessor, który choć niezbyt jeszcze jest znany na rynku, to – jak twierdzą zawodnicy – ma możliwości porównywalne ze sławną Exploną. Na wszelki wypadek większość urządzeń na desce rozdzielczej jest zdublowanych, gdyby a nuż któryś z podstawowych wskaźników zawiódł. Podwójny jest również układ hamulcowy – ręczna dźwignia połączona jest z autonomicznym układem hamulcowym, który ma osobne przewody, zaciski itp.

Plany na rok 2009? – Może Drezno-Wrocław? – zastanawia się Darek. – Chętnie wystartowałbym w tym rajdzie. A żeby ścigać się na poważnie w rajdach typu baja, które miałem okazję zasmakować ostatnio na Słowacji, konieczna byłaby budowa zupełnie nowego auta klasy T1. Poważnie się nad tym zastanawiam.     
Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

Technika:


{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Zmoty/Zyla/Tech" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}

Akcja:

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Zmoty/Zyla/Akcja" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}