Komentarze po etapie X


Robby Gordon
Mieliśmy dobry dzień. Udało nam się zaliczyć etap bez większych kłopotów i wpadek, które pociągałyby za sobą konsekwencje.  Dogoniliśmy Marka Millera w okolicach CP2. W drodze powrotnej starałem się jechać ostrożnie po wybojach.  Straciliśmy około 20 sekund, ale to bez znaczenia. Na szybkich odcinkach Volkswageny bez problemu nas gubią. Mają znacznie więcej od nas mocy.

Giniel de Villiers
Jakieś 20 kilometrów przed metę przejeżdżałem przez piaskową wydmę, na której czekał na mnie pech. Pokonywaliśmy ją w złym miejscu i w końcu utknęliśmy w dziurze. Straciłem dwadzieścia minut, by stamtąd się wydostać. Przód auta został trochę  poobijany, ale samochód znów pokazał jak jest mocny. To niesamowite. Moje plecy są bardziej potłuczone niż to auto. Nic nie mogłem zrobić, by tego uniknąć Oczywiście jestem trochę rozczarowany, ponieważ straciliśmy dużo czasu. Mieliśmy po prostu pecha. To naprawdę nie jest mój Dakar!

Joan „Nani” Roma
Cieszy mnie fakt, że tutaj jestem. Jeśli organizatorzy przygotowują oryginalny opis trasy na 670 kilometrów to wiadomo, że nie będzie to łatwy odcinek. Silnik mógłby lepiej funkcjonować pod względem mocy, ale nie musieliśmy się zatrzymywać i bez większych kłopotów dojechaliśmy do mety odcinka. Nie patrzę teraz na klasyfikację. Jeśli nie zdobędziemy miejsca na podium, to czy to będzie czwarte czy piąte miejsce jest mi wszystko jedno. Po prostu musimy robić swoje i jechać dalej.

Jordi Viladoms
Etap był naprawdę imponujący. Wystartowałem z tyłu i jechałem swoim tempem. Gdy dotarłem do ostatniego pit stopu, zobaczyłem, że nie ma tam Marka (Comy). Nie wiedziałem, czy coś mu się stało. Pomyślałem, że mógł mieć kłopoty. Ostatnie 10 kilometrów były już czystym szaleństwem. Jechałem z Comą, Despresem i Duclosem. Kiedy osiągnąłem metę i zobaczyłem, że przyjechałem za Markiem i Cyrilem, moje obawy minęły. Czuję się świetnie i  jestem bardzo usatysfakcjonowany.

Jakub Przygoński
Odcinek bardzo ciężki i wycieńczający. Lubię jeździć po piasku, więc ten etap sprawiał mi ogromna przyjemność. W połowie odcinka miałem poważną wywrotkę przy 70 km/h. Uślizgnęło mi się koło na kamieniu. Trochę pogiąłem motocykl, ale na szczęście nic mi się nie stało. Od tego momentu jechałem coraz szybciej i coraz pewniej się czułem. W pewnym momencie było bardzo ciężko. Jechaliśmy na kompas i trzeba było znaleźć way point i złapać go na kompas. Ten punkt był ustawiony na szczycie góry. Ja podobnie jak inni zawodnicy zjechałem na drugą stronę, ale zobaczyłem, że muszę wrócić. Góra była taka wysoka, że trzeba było podjeżdżać przez sześć-siedem kilometrów. Widziałem, że jeden z zawodników nie mógł podjechać nawet przy prędkości 150 km/h. Ja pojechałem trochę inaczej, zygzakiem na trzecim biegu. Przez jakieś dziesięć minut nie odpuszczałem gazu i powoli piąłem się do góry w tym kopnym piasku. Udało się, ale było bardzo ciężko.

Jacek Czachor
Etap był bardzo trudny. Jechałem ponad 300 kilometrów po kamieniach, na koniec nie zauważyłem waypointa, który był zlokalizowany na wysokiej górze. Było to zdradliwe miejsce. Trzeba było podjechać pod górę, a później zawrócić. Ja zawróciłem za Volkswagenem i popełniłem błąd.

Krzysztof Hołowczyc
Jesteśmy ciągle w akcji i zajmujemy siódmą pozycje w klasyfikacji rajdu – nasz pech okazał się więc nie taki wielki. Urwała się końcówka wału. Miałem tę przednią końcówkę, ale musiałem rozmontować pół samochodu, żeby rozebrać ten wał. Musiałem zdjąć wszystkie płyty, zdemontować z tylnego mostu osłony. Po prostu dobrać się do całości, żeby wymienić tę małą końcówkę. Straciliśmy ponad półtorej godziny. Na szczęście udało nam się to zrobić, choć połamał się jeszcze podnośnik. Musiałem go zablokować, żeby nie leciał olej ze wspomagania. Dużo przygód. Szkoda, bo odcinek bardzo mi się podobał. Dobrze i czysto go jechałem. To były prawdziwe wydmy. Widziałem kilka samochodów zrolowanych. Bardzo brzydki wypadek miał Terranova. Spadł ze skały dosyć głęboko w dół. Nam udało się wybrnąć z tego miejsca cudem. Takie są rajdy. My ciągle jesteśmy w dziesiątce. Nie ma co płakać, tylko trzeba brać się do roboty.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)