I etap Baja Carpathia 2011 – polska gościnność

IMG_0622Słynąca z piaszczystych tras Baja Carpathia porównywana jest do zawodów w Afryce. W okolicach Bojanowa i Nowej Dęby przez chwilę poczuć się można jak na klasycznym rajdzie Paryż-Dakar, choć oczywiście porównanie to wymaga zachowania odpowiednich proporcji… Na sobotnim etapie II rundy RMPST 2011 gorąca Afryka występowała jednak tylko w roli fatamorgany, bo padający przez większość dnia deszcz, ołowiane chmury i przenikliwie zimny wiatr bezlitośnie przypominały wciąż, że oto znajdujemy się w środku Europy, gdzie pogoda bywa kapryśna.

Gościnni za to okazali się Polacy, którzy nie przeszkadzali zanadto zagranicznym zawodnikom w walce o czołowe lokaty. Oczywiście „gościnność” ta nie była ich zamiarem, ale los sprawił, że niemal wszyscy nasi faworyci zmagali się z większymi bądź mniejszymi problemami głównie technicznej natury, podczas gdy ich rywale z Czech i Węgier wykręcali coraz lepsze czasy.

IMG_0112Już na drugim z sobotnich oesów, 80-kilometrowej pętli na poligonie w Bojanowie, doszło do wielu rozstrzygających zdarzeń. W aucie Włodka Grajka przestało działać wspomaganie kierownicy – blisko 50 kilometrów trasy Mistrz Polski z 2006 roku pokonał, siłując się z autem. Strata być może nie byłaby aż tak dotkliwa, gdyby nie okazało się, że usunięcie awarii jest problemem. Przedłużająca się naprawa w strefie serwisowej spowodowała 19-minutowe spóźnienie Grajka na Punkcie Kontroli Czasu, a to zaowocowało 19-minutową karą, która pozbawia Polaka szans na dobry wynik końcowy.

O jeszcze większym pechu może mówić Darek Żyła, którego Mitsubishi wpadło z dużą prędkością na odcinek pełen „hopek” – skończyło się na dwukrotnym rolowaniu przez przód i rozbiciu auta. Inny nasz faworyt, Sławek Wasiak, urwał sworzeń od wahacza, co również wykluczyło go z dalszej jazdy.

IMG_0155_copyW tym czasie najlepsi kierowcy zagraniczni: Miroslav Zapletal, Balazs Szalay czy Karoly Fazekas, wciskając gaz o dechy, zaliczali kolejne kilometry trasy, odjeżdżając pozostałym rywalom. Jedynie bezkompromisowy Josef Machacek w swym „gokartowym” buggy deptał im po piętach, strasząc wszystkich rykiem silnika, który przypominał odgłosy wydawane przez bolidy Formuły 1. Los okazał się niełaskawy nie tylko dla Polaków – Erik Korda uderzył tylnym kołem w drzewo, demolując tył auta, a Zdenek Porizek zmielił tylny most niemal w tym samym miejscu, gdzie rolkę zaliczył Żyła.

Etap niedzielny będzie przypominał rywalizację w sobotę z tą różnicą, że zawodnicy będą podróżować w przeciwnym kierunku.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro